znalezione w internecie: może to prawda a może ktoś to wymyślił,
w każdym razie historyjka mnie się spodobała :) więc wklejam

<wklejka>
tytułem wprowadzenia: nie wiem czy jest to zgodne czy niezgodne z ustawą o ochronie
danych osobowych, ale faktycznym standardem organizacyjnym największej polskiej
instytucji finansowej jest, że kiedy pracownik musi w sprawie dotyczącej klienta
zatelefonować do innej komórki organizacyjnej, to nie mówi "przyszedł klient i..."
tylko posługuje się nazwiskiem klienta "przyszedł pan kowalski i...";

ma to służyć temu żeby klient czuł że jest w tym banku "czymś więcej niż tylko
numerkiem"... ale czasami rodzi to zupełnie nieoczekiwane przezabawne skutki...

przede mną w kolejce stał pan o pięknym nazwisku oznaczającym nazwę drzewa, pan Buk.
I w jego sprawie pracownica banku dzwoniła "wyżej" żeby ustalić co ma zrobić w jego
sprawie. "przyszedł do mnie pan Buk i...",

a po drugiej stronie słychać zdenerwowany głos: "co ty pierdolisz?! Pan Bóg do Ciebie
przyszedł?! A archanioła Michała oraz Matkę Boską też ze sobą przyprowadził?! Powiedz
mu że nasz bank nie prowadzi rachunków dla podmiotów pozaziemskich!"

po chwili sprawa brzmienia nazwiska została wyjaśniona i rozmówca po drugiej stronie
linii zrozumiał że nazwisko nawiązuje do drzewa a nie do religii, ale co się
uśmialiśmy to nasze... Normalnie Bareja by tego nie wymyślił...

Przy okazji okazało się że pan Buk nie jest smutasem ale ma normalne zdrowe poczucie
humoru i także śmiał się tego nieporozumienia...

Pracownica banku tłumacząc się klientowi zaczęła od wykrzyknika "o, Boże!" a klient
na to: "nie jestem Bogiem, jestem drzewem..." ;)
<koniec wklejki>