eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plFinanseGrupypl.biznes.bankizł na pyskzły na liczko
  • Data: 2010-05-10 14:16:54
    Temat: zły na liczko
    Od: "Eneuel Leszek Ciszewski" <p...@c...fontem.lucida.console> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]


    "Jarek Andrzejewski" 1...@b...goog
    legroups.com

    > bo importerzy-spekulanci wyprowadzaja kase z kraju odbierając pracę
    > naszym , a eksporerzy przywożą twardą walutę.

    : A która jest "twarda"? Drukowany bez umiaru dolar czy może EUR
    : radośnie grzebane socjalem europejskim i życiem na kredyt (przyszłych
    : pokoleń)? O ile wiem nasz eksport do Chin jest nieco mały, a płacenie
    : złotem jeszcze nie jest popularne :-)

    W czasach PRL twardą walutą był dolar amerykański.
    To on skruszył Gitlerowców, więc cieszył się szacunkiem,
    respektem, uznaniem itd... Teraz, gdy kryzys gospodarczy
    w USA zaczęto zwalczać od strony nakręcenia koniunktury
    drukarskiej, twardość dolara amerykańskiego stoi pod
    znakiem zapytania.

    Ponieważ USA po wojnie podtrzymywały życie w Europie Zachodniej,
    także waluty krajów tej części Europy uznawano za twarde. Dziś
    większość tych krajów używa wspólnej waluty, a jest ona zmiękczana
    na wschodzie Europy przez zachodnie ;) państwo zwane Grecją...
    Grecja, podobnie jak i Niemcy, nie lubiła w przeszłości jedności
    czy jednolitości, Grecy palili się do wojen jak Niemcy, ale
    chyba w gospodarności nieco Niemcom ustępują i teraz Euro,
    za sprawą Grecji może zmięknąć. :)

    Jakaż więc waluta obecnie jest twarda?
    Trudno zgadnąć, ale imo najtwardszą walutą są inwestycje,
    przemysł, nieruchomości (a z nich najtwardsza jest ziemia),
    władza, poważanie i poszanowanie...

    Najtwardsi pod tym względem są duchowni. :)
    Ci mają i ziemię, i budynki, i władzę, i szacunek (a raczej
    respekt -- rzadko są szanowani bez strachu) i (za sprawą
    Rydzyka) inwestycje...

    Ja jestem wychowankiem Kościoła i w chwili obecnej przechodzę
    ten etap, który kościelni przechodzili pół wieku temu -- bogacę
    się. Niestety przechodzę ten etap zbyt dokładnie, to znaczy
    ze świadomością tego, iż nie zdążę... Wprawdzie Bóg pomaga jak
    umie (no, niezupełnie jak umie -- toż z prezydentem mogliby się
    zabrać i inni, na przykład ciecie z mego osiedla; musiałbym wówczas
    jechać na pogrzeb do Krakowa, lać łzy i krzyczeć głośno jak inni
    ,,chcemy prawdy''? -- niby tak, ale zyski byłyby tego warte) ale
    to stale za mało... Wolałbym mieć zdrowie... Niby co mi po zdrowiu,
    gdy inni bogacąc się rozdeptują mnie, ale IMO mógłbym mieć zdrowie
    a inni mogliby nie bogacić się tak bezwzględnie...

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1