eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plFinanseGrupypl.biznes.wgpwByli tacy: tuski, palikoty i sikorscyRe: Byli tacy: tuski, palikoty i sikorscy
  • Path: news-archive.icm.edu.pl!news.icm.edu.pl!news.onet.pl!not-for-mail
    From: "maniana" <g...@c...es>
    Newsgroups: pl.biznes.wgpw
    Subject: Re: Byli tacy: tuski, palikoty i sikorscy
    Date: Tue, 20 Apr 2010 18:14:29 +0200
    Organization: http://onet.pl
    Lines: 224
    Message-ID: <hqkm92$45d$1@news.onet.pl>
    References: <4...@n...home.net.pl> <3...@n...onet.pl>
    NNTP-Posting-Host: 122.161.170.223
    Mime-Version: 1.0
    Content-Type: text/plain; format=flowed; charset="iso-8859-2"; reply-type=original
    Content-Transfer-Encoding: 8bit
    X-Trace: news.onet.pl 1271782506 4269 122.161.170.223 (20 Apr 2010 16:55:06 GMT)
    X-Complaints-To: n...@o...pl
    NNTP-Posting-Date: Tue, 20 Apr 2010 16:55:06 +0000 (UTC)
    X-Priority: 3
    X-MSMail-Priority: Normal
    X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2900.5843
    X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2900.5579
    Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.biznes.wgpw:491151
    [ ukryj nagłówki ]

    Użytkownik "viper" <v...@o...pl> napisał w wiadomości
    news:3461.00001b88.4bcd93c2@newsgate.onet.pl...
    >> viper pisze:
    >> > a metoda jest prosta... najpierw sprawa karna, a jak jest
    >> > znany adres to potem cywilna...
    >>
    >> Generalnie bawi mnie nagromadzenie tutaj różnych osobliwości
    >> "dyskutujących" zupełnie NTG i w sposób, hmmm... absolutnie odklejony od
    >> rzeczywistości. Czego przykładem jest powyższy tekst choćby. Dla
    >> ułatwienia - jak wyobrażasz sobie sprawę karną przeciwko nieznanemu
    >> sprawcy?
    >>
    >> Pozdr,
    >> --
    >> L E P E K
    >
    > to proste jak świński ogon... taki geniusz jak maniana zakładając konto na
    > onecie myśli że jak poda nazwisko Hans Kloss to już jest niewidzialny jak
    > Batman... a jak policja chce takiego kolesia znaleźc to najpierw wysyła
    > pismo
    > do onetu i dostaje logi i ścieżkę, potem wysyła drugie pismo do jego
    > dostawcy
    > internetu który go bez problemu identyfikuje i może trzecie pisemko już
    > wysyłac
    > jako wezwanie bezpośrednio do delikwenta... i nieznany sprawca staje się
    > znany... to jest internet, tu się nie da poruszac nie zostawiając
    > śladów...
    > potrafią namierzyc gościa nawet gdy korzysta z serwerów anonimowych...
    > jedyne
    > wyjście to korzystac mobilnego inernetu typu prepaid, ale gdyby się bardzo
    > uparli to i takiego zawodnika wytropią... ale masz świętą rację, dałem się
    > podpuścic i zacząłem robic chlew... to się już nie powtórzy...

    wyjaśnię ci coś, bo widzę, że trafiłem na kompletnego ćwoka. Tak jak
    opisałeś, to możesz szukać siebie, lub takiego parchatego wieprzka jak
    fatso, bo ty jak najbardziej zostawiasz wszelkie swoje namiary prowadzące do
    tej mieściny na południu Polski - łącznie z adresem po stronie lan.
    Zapewniam cię, że twoje "organy" ani na onecie, ani nigdzie indziej nic nie
    znajdą o mnie, NIC, pewnie trafią do kilku osób które nic nie wiedzą o moim
    istnieniu i nigdy by się normalnie nie dowiedziały i ślad się urwie. Moi
    dostawcy internetu też nic o mnie nie wiedzą i nigdy się nic nie dowiedzą. W
    internecie jak najbardziej da się poruszać nie zostawiając śladów, ŻADNYCH
    śladów i nie pomoże, ani cia, ani mosad, ani bolek, ale komu ja to
    tłumaczę.... jakiemuś ćwokowi który pieprzy o "animizerach"... Te twoje
    onanizery prowadzą logi i udostępniają je w razie popełnienia przestępstwa.
    To tyle.

    teraz poczytaj życiorys swojego ubeckiego idola bolka:

    WALESIAKOM!!!

    Mała miejscowość Popowo. Potem szkoła zawodowa P.O.M. Państwowy Ośrodek
    Maszyn w Lipnie pow. Dobrzyński. Przewaga chłopców. Większość z tzw.
    trudnych rodzin. Częste rozróby. Opieka milicji. Kierownictwo szkoły
    ciągle wysłuchujące skarg na wychowanków. Ta sprawa zbulwersowała opinię.
    Milicja przyłapała kilku
    młodzieniaszków na paskudnych uczynkach. Tworzyli mały gang młodocianych
    przestępców. Przewodził im najmłodszy z nich. Nic nie wskazywało, iż to on
    jest wodzem. Nie był ani zdolny, ani sprytny; ani inteligentny, ani chytry;
    ani silny, ani mądry. Posiadał jedynie niesamowity zmysł przywódczy. Nie
    mając żadnych osiągnięć, potrafił sobie podporządkować kolegów o wiele
    starszych, silniejszych, cwańszych. Z takich ludzi wyrastają albo wielcy
    szachraje, albo wielcy bandyci.

    CMENTARNE HIENY
    Problemem dla takich jak oni są zazwyczaj pieniądze, szczególnie trudne do
    zdobycia w małych miejscowościach. Gang dowodzony przez małolata szybko
    poradził sobie z kłopotem. Wódz znalazł sposób na zdobywanie środków.
    Nocami chodzili na miejscowy cmentarz i grabili groby. Interesowało ich
    wszystko to, co da się sprzedać. Najcenniejsze były złote zęby, pierścionki
    i zegarki.

    Po co umarłym złote zęby? - tłumaczyli po zatrzymaniu, Lechu Wałęsa również.
    Hieny cmentarne - proceder znany od początku cywilizacji. Groby grabili nie
    tylko młodociani przestępcy z okresu realnego socjalizmu. Ale tylko w
    realnym socjalizmie można było wykorzystać w taki sposób fakt ujawnienia
    grupy przestępczej. Milicjanci, a raczej bezpieka, która przejęła sprawę,
    wykorzystała wpadkę gangu dla swoich celów. (Dzisiaj z BOLKA korzści te im
    procentują).

    Przywódca (Lechu Wałęsa) został agentem służb tajnych. Nadano mu pseudonim
    "Bolek" (było to najczęściej, bo 34 razy powtarzające się imię w spisie
    uczniów szkoły). Od tej pory w zawodówce nie było prawie skarg na wyczyny
    młodzieży. "Bolek" trzymał całe towarzystwo w ryzach. Oficer obiektowy
    służby Bezpieczeństwa dostawał w miarę regularne meldunki o sytuacji w
    szkole. Język, jakim donosy pisano wskazywał, że "Bolek" może mieć poważne
    kłopoty z ukończeniem nauki. Bezpieka czuwała. Agent, nie bez pomocy
    opiekuna z resortu, bo nauka do głowy mu nijak nie szła, zawodówkę ukończył.
    Przeniósł się do miasta wojewódzkiego i zaczął pracę w dużym zakładzie
    produkującym duże rzeczy (czytaj do Gdańska, do Stoczni Gdańskiej).

    Zakład był oczkiem w głowie władz nie tylko wojewódzkich. 0 dusze robotników
    walczyły w nim różne instytucje. Najwięcej do powiedzenia miała oczywiście
    bezpieka. Ale agentów łowili również zwiadowcy z Wojsk Ochrony Pogranicza,
    a nawet oficerowie Wojskowej Służby Wewnętrznej. "Bolek" był już jednak
    przypisany do bezpieki. Jego akta z powiatu Dobrzyńskiego przeniesiano do
    województwa tj. Gdańska. Nowy opiekun prowincjusza miał już jednak swoich
    sprawdzonych, wyszkolonych i ulubionych agentów. Machnął ręką na
    nieopierzonego współpracownika i nie zawracał sobie nim głowy. Lekceważył
    go, nie zauważał. "Bolek" czuł się urażony.

    Dwuletnia przerwa na wojsko. Przejście pod opiekę Wojskowej Służby
    Wewnętrznej. Poważne potraktowanie jego współpracy. Donosy na kolegów i
    przełożonych. Awans na podoficera. List z gratulacjami za wzorową służbę
    ( czytaj za kapowanie). Powrót do cywila i pod opiekę bezpieki. Znowu
    boleśnie odczuł lekceważący stosunek oficera obiektowego.

    "Bolek" zapamiętał zniewagi. Zapamiętał również, że w wojsku, mimo że
    równie malutki, traktowano go z całą odpowiedzialnością (za jego zdolności
    do kablowania). Dawano zadania dowartościowujące. Rozpracowywał nie tylko
    dowódcę plutonu czy kompanji, ale i dowódcy batlionu się przyglądał i pisał,
    pisał. Nikt mu nie wytykał, że robi blędy ortograficzne i stylistyczne,
    posługuje się mową ulicznika i używa słów, którymi cywilizowany człowiek
    posługiwać się nie powinien. Oficer WSW prowadzący agenta pisał w
    charakterystyce: ,,Bolek jest przeczulony na punkcie swojej wartości.
    Trzeba mu codziennie mówić jak bardzo jest potrzebny, inaczej staje się
    podejrzliwy". "Bolka" w wojsku rozliczano, chwalono, a gdy było trzeba, to
    zmywano głowę, to prawda, ale traktowano go z całą odpowiedzialnością. A ci
    faceci od Moczara, Szlachcica i innych, to wyjątkowo parszywa zgraja,
    lekceważąca prostego człowieka. Szkoda gadać, czasami, choć z trudem,
    pozowali nawet na jajogłowych. Czy taki potrafi porozmawiać z prawdziwym
    robotnikiem? Aż przyszedł rok 1970. W Gdańsku jak i w Trójmieście zaczął
    się duży ruch. Stocznia Gdanska im. Lenina, Północna
    i Remontowa niespodziewanie zafalowala W prowincjonalnym absolwencie
    zawodówki obudził się herszt. Znowu wyzwolił się w nim instynkt przywódcy.
    Bezpieka obudziła się z ręką w nocniku. Misternie tkane sieci popruły się
    przy pierwszym podmuchu niezadowolenia. Wypróbowani agenci odmawiali
    posłuszeństwa, a czasami robili wrogą robotę
    ostrzegając innych, zdradzając kto donosi, a kto jest kadrowym pracownikiem
    tajnych służb.

    Opiekun "Bolka", pozujący do niedawna na intelektualistę, straciwszy prawie
    wszystkich współpracowników, chwycił się ostatniej deski ratunku. Dokładnie
    przestudiował materiały niekochanego współpracownika. Znalazł do niego
    klucz. Podbechtywał umiejętnie agenta, dowartościowywał go pochwałami,
    obiecywał złote góry. Za odnowieniem znajomości poszło odnowienie
    dokumentów. W teczce "Bolka" pojawiła się lojalka i kilka, pisanych jego
    systemem, meldunków. (Archiwum WUSW w Gdańsku).

    Cierpiąc na pisanowstręt agent nie mógł oczywiście zaspokoić apetytu oficera
    obiektowego na informacje. Pseudojajoglowiec postanowił popracować za
    podopiecznego. Pisał za niego meldunki. Były złe. Pisane językiem
    absolwenta uczelni Walichnowskiego, sprawiały wrażenie skrzyżowania
    felietonu z "Trybuny Ludu" z pamiętnym wystąpieniem wicepremiera Stanisława
    Kociołka piętnującego chuliganów i innych antyrobotniczych rozrabiaczy. Ale
    przełożeni kupowali wszystko. "Bolek" pracował kilka lat. Gdy osłabło
    napięcie społeczne, poluzowano naciski na agenturę. Pisał po swojemu.
    Donosił na kolegów, informował o sytuacji w zakładzie, oceniał brygadzistę,
    majstra, kierownika, brał niewielkie pieniądze, które kwitował pseudonimem.
    Jego materiały nigdy nie stanowiły podstawy do wszczęcia jakiejkolwiek
    sprawy. Takich agentów bezpieka nie ceni. Wprawdzie oficer obiektowy robił
    co mógł, uzupełniając dokumentację we własnym zakresie, ale niewiele z tego
    wynikało. Prowadzący szybko zrozumiał, że praca nad dokształceniem agenta,
    próba nauczenia go właściwego klecenia zdań, sprawienia, aby był w nich
    jakikolwiek sens, mijała się z celem. Łatwiej mu było tłumaczyć to, co
    usłyszał od "Bolka", na język polski i samemu pisać notatki i doniesienia
    niż sprawić, aby agent czegoś się nauczył. Im więcej pracy w dokumentację
    wkładał opiekun, tym bardziej hardział agent.

    Obiektowy, przyzwyczajony do odwalania czarnej roboty za agenta, nie
    zmartwil się tym wiele. Pisał dalej, a pieniądze brał do swojej kieszeni,
    bardzo nieładnie, okradał BOLKA. Teczki "Bolka" puchły. Sam agent,
    spuszczony z uwięzi, wdał się w inne przyjaźnie. Przekonano go, że powinien
    dołączyć do ruchu odnowy. Dołączył. Jajoglowi, którzy powoli
    przejmowali sprawy robotnicze w swoje ręce, poznali się na zaletach "Bolka"
    o wiele lepiej niż bezpieka. Nikt nie usiłował go zmienić. Wręcz
    przeciwnie. Starano się w nim rozwinąć naturalne predyspozycje do
    przywództwa.
    Udało się.
    "Bolek" uwierzył w siebie.
    Był czas, że naród i Bezpieka również wierzyłem w "Bolka". Wbrew temu, co
    było w aktach, wszyscy sądzili, że "Bolek" był wówczas potrzebny. Co
    więcej, nadal tak myślą. - Spójrzcie w jego oczy - mówią - są wypłowiałe jak
    stare dżinsy. Nie patrzą wprost, tylko błądzą po bokach, jakby je wszystko
    raziło. "Bolek" jest tworem bezpieki. Na podstawie jego akt w latach
    osiemdziesiątych usiłowano przeprowadzić kombinację operacyjną. Po latach w
    rozmowie z przełożonym oficera obiektowego, który "Bolka" kiedyś prowadził.
    Ten oficer już nie żyje. Jego dawny szef wie, że w maju 1986 r. przez trzy
    dni przeglądał materiały dotyczące agenta - sześć tomów po około pięćset
    stron każdy. W Firmie opracowywano alternatywne rozwiązania, w jaki sposób
    postępować z przeciwnikami politycznymi. Rozmówca też ich zapewne nie znał,
    choć musiał wiedzieć znacznie więcej od innych. Jednym z drobniejszych
    elementów szerszego planu perspektywicznego wytyczania kierunków pracy
    Firmy, było propagandowe przygotowanie do przyszłych niestereotypowych
    decyzji - prób dogadania się z przeciwnikami politycznymi za cenę oddania
    części
    władzy. Wcześniej zaplanowano napisanie cyklu książek w oparciu o rozmowy z
    najważniejszymi osobami w państwie. Powołano odpowiednie zespoły. Podobno
    przygotowano kilka wersji maszynopisów w oparciu o wypowiedzi generała
    Kiszczaka i innych prominentów" ze sfer partii, rządu i bezpieki. Dawny szef
    oficera obiektowego, "Bolka" zna jedynie ze spotkań kontrolnych, materiałów
    operacyjnych i innych przekazów. Na pytanie, jaki jest ten ich były agent. -
    Jest tępy jak paleolityczna bestia, co mu nie przeszkadza mieć o sobie jak
    najlepsze zdanie. To naprawdę rzadko spotykany fenomen - wytwór cywilizacji
    dwudziestego wieku, współczesny Frankenstein (PS. STANCZYK- ale tylko dzięki
    poparciu mediów swiata zachodniego tj. New York Tomes'a i innych gazet które
    przeklepały brednie o rzekomej charyznie BOLKA - byłej chieny cmentarnej, o
    czym wstydliwie przemilczano, jak również o kablowaniu na kolegow w
    SOLIDARNOŚCI, a to w tym celu aby usunac rękami SB mądrzejszych i uczciwych
    w organach zarządu Solidarności), mimo że nie ma nic do powiedzenia, bo
    zawsze za niego myśleli inni, mówi co mu przyjdzie do glowy i jest bardzo z
    siebie zadowolony.

    Dzięki specyficznej sytuacji, wytworzonej oczywiście niezależnie od niego,
    udało mu się niektóre sprawy przeprowadzić w taki sposób, w jaki je
    zaplanowały mózgi stojące w centrum świata. I on uwierzył, że to jego
    zasługa. A człowiek prymitywny, któremu uda się coś raz i drugi, słyszy już
    tylko oklaski. Na wszystko inne jest głuchy. On ma teraz dla siebie tyle
    szacunku, że nie starcza go już dla innych. Pytanie, dlaczego w drugiej
    połowie lat osiemdziesiątych zrezygnowano z ujawnienia roli "Bolka"? Bo
    nagle zmieniły się koncepcje nie tylko Firmy (SB). Nagle świat zaczął się
    zmieniać, wszystko się poplątało, zaczela się zmiana orietacji z wschodniej
    na zachodnią Firma musiała się szybko dostosować do nowych wymogów. Pewne
    osoby, o których strach wspominać, uznały, że pora na generalne porządki i
    nowe przestawianie mebli. "Bolek", załapał się do pierwszego zespołu.
    Popierały go obie strony słusznie myśląc, że on jest z nimi. Zaczęto go
    chronić jak królewski brylant. Był bardzo potrzebny. Naprawdę. Odegrał
    kapitalnie swoją rolę, zresztą znakomicie rozpisaną. I znowu się urwał.
    Tak jak kiedyś "Bolek" urwał się oficerowi obiektowemu.
    Czy go lubię? Zdecydowanie nie lubię. (Czy kapusia kablarza i donosiciela
    można lubieć?).

    STANCZYK

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1