eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plFinanseGrupypl.biznes.bankiDo nauki lenie .... › Re: Do nauki lenie ....
  • Data: 2008-02-18 18:02:45
    Temat: Re: Do nauki lenie ....
    Od: adp <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    > > W tym problem, ze skoro mam ustawowy obowiazek korzystac z pieniadza
    > > PLN, to emitentem tego pieniadza powinna byc wladza wybierana w sposob
    > > konstytucyjny (minister skarbu), a nie prywatny bank taki jak np.
    > > PeKaO SA.
    > > Oczywiscie to nie jedyny problem, ale ten z gatunku najbardziej
    > > wzburzających.
    >
    > Ale on tworzy ten pieniadz pod "przyszle dochody" a nie z czapki.
    > Krotko mowiac bank kupuje przyszlosc kredytobiorcy. Przciez tak samo
    > jest jakbys dostawal pensje z gory wtedy pracodawca tez jest kreatorem
    > pieniadza za nic prawda. Zaden bank nie wydrukuje pieniedzy ponad
    > to co Kowalski moze zarobic by ten kredyt splacic. Pozatym wiekszosc
    > kredytow to nadal jest robiona pod "depozyt" w postaci "hipoteki"
    > a nie z czapki.

    To właśnie trudno mi zaakceptować. Nie mam co prawda wykształcenia z
    bankowości, tylko inne, ale chyba najważniejsze to rozumować uczciwie
    i logicznie.

    Zauważ, że jeśli dowolna organizacja (firma, gmina, Kościoł) chce
    zainwestować więcej pieniędzy niż posiada, to jest to oczywiście
    możliwe: bierze kredyt, pożyczkę, emituje obligacje lub wystawia
    weksel. Mamy wtedy do czynienia nie z kreowaniem nowego (wymyślonego)
    pieniądza, ale z przepływem środków od kogoś, kto 'wsparł' (udzielił
    kredytu, zakupił obligację itd.) do celu inwestycyjnego (np.
    dewelopera). Ilość 'prawdziwego' (tego wyemitowanego przez państwo)
    pieniądza na rynku nie zmienia się. Pojawiają się natomiast na rynku
    nowe dokumenty poświadczające pożyczkę (obligacje itp.). Są one
    czasami papierami wartościowymi (jak obligacje), ale nigdy nie są
    *prawnym środkiem płatniczym*.

    I teraz - biorąc za dobrą monetę to, co napisałeś - wychodzi na to, iż
    banki z nieznanych mi przyczyn są tutaj szalenie uprzywilejowane. Mogą
    one korzystać z wyobrażonego funduszu, którego tak na prawdę nie ma, a
    który powstaje przez arytmetyczne pomnożenie faktycznego kapitału
    księgowanego jako depozyt przez pewną liczbę (9 czy 30). Czy dobrze
    zrozumiałem?

    Świadomie mówię o przypadku skrajnym. Wierzę, że banki rzadko
    korzystają z pełnego limitu, ale chodzi mi tutaj o samą zasadę, która
    na to pozwala.

    Jeśli tak, to jest to przypadek wprowadzania na rynek 'gorszego'
    pieniądza, ponieważ pieniądza, który jest jakości tak na prawdę weksla
    (w przybliżeniu). Ten gorszy pieniądz wstrzykiwany przez bank stanowi
    dochód dla banku, gdyż jest sprzedawany jako pełnoprawny kredyt
    złotówkowy, oprocentowany tak samo, jak każdy kredyt wypłacony w
    gotówce. Czyli ewidentnie, stratne jest tutaj społeczeństwo
    (gospodarka), w którego krwiobiegu finansowym pojawia się 'gorsze
    medium', a górą jest bank, który na tym zarabia.

    Mówienie, iż 'te kredyty są policzone i pewne' jest błędem, gdyż każda
    operacja gospodarcza obarczona jest ryzykiem. Nie ma idealnego systemu
    liczenia ryzyka kredytów. Każdy system niesie ze sobą pewien błąd.
    Gdyby tak nie było - zapewne nie istniałoby pojęcie obligacji czy
    weksli, gdyż papiery te byłyby tożsame z pieniądzem (po skorzystaniu z
    tego 'cudownego' algorytmu liczenia ryzyka).

    Proszę wybaczyć długą wypowiedź, ale chcę, aby nie było niedomówień i
    niejasności.

    adp

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1