"J.F." <j...@p...onet.pl> writes:

> Z tym, ze akurat dyrektor to sie nagral, i wcale jakos nie naciskal.
> Zreszta to chyba raczej odwrotnie bylo - kariera dyrektora zalezala od
> mlodego pilota :-)

No nie wiem, ja odniosłem inne wrażenie.

> A jeszcze wszyscy widzieli jaka mgla i ze nic nie bylo widac i ze
> wyladowac sie nie da.

Piloci zapewne wiedzieli że w ogóle da się wylądować. To nieco
niebezpieczne, nielegalne, i niezgodne z procedurą, ale dwóch
wyszkolonych pilotów takie rzeczy potrafi zrobić w sytuacji awaryjnej.
Tyle że technika jest odmienna, bo to, co oni tam zrobili, to jest
metoda z czasów II WŚ, tyle że zastosowana do większego i szybszego
samolotu, i z silnikami o większej inercji.
BTW ta metoda kiepsko działała w czasie wojny, mimo że piloci nie
używali wtedy autopilota ani żadnych przycisków "uchod".

> Z tym ze akurat nagraly sie i wczesniejsze rozmowy - zaraz po
> otrzymaniu informacji pilot stwierdzil "podejdziemy i odejdziemy".

Ja odniosłem inne wrażenie.

> I wydaje mi sie, ze wcale nie chcial ladowac na sile, tylko, ze po
> prostu sie pogubil w czasie ladowania i zszedl za nisko.

No ale jak pilot może się pogubić z wysokością? Mając do dyspozycji
drugiego pilota, nawigatora, i jeszcze dowódce, który także podaje
(w krytycznych punktach) wysokość? Pomijam już kwestie TAWS, brak
w bazie itd.

Aż tak się chyba nie można pogubić, w każdym razie tam to nie nastąpiło.

Może się pogubić w takim sensie, że zapomni o wznoszącym się terenie,
że nie zauważy, że do pasa ma jeszcze kilometr+, i że nie jest najlepszym
pomysłem przelecenie tego kilometra+ "z drapaniem ziemi", może nie
wiedzieć, że w trybie "Vertical Speed" (czy jak to się nazywa w Tu-154)
przycisk "Go Around" nie działa (albo działa inaczej). W to wierzę.

Natomiast nie ma takiej możliwości, by piloci zeszli poniżej owych 100 m
nieświadomie (zresztą, nawet do 100 m nie mogli chyba zejść legalnie,
zakładając że w ogóle mogli legalnie wystartować).
--
Krzysztof Hałasa