-
51. Data: 2008-10-12 19:34:37
Temat: Re: kupować mieszkanie?
Od: "Szymon" <n...@o...pl>
> Nie wiem czy zaczeli. Szczerze mowiac, to nie zauwazylem, przeciwnie,
> raczej strasza spadkami.
Ja zauwazylem. Chocby Millenium reklamuje swoj kredyt hipoteczny za
444zl/mc. To kwota do przelkniecia. Problem w tym, ze to "tylko" 100 tys. i
na 45 lat, czyli dluzej niz kredytobiorca chodzi po Ziemii.
Zauwaz tez, iz dzis w niektorych bankach 80% kredytow to kredyty hipoteczne.
> Ja nie mowie ze nie bedzie spadkow na krotka mete. Ale raczej nie
> nastapi nic porownywalnego np. do gieldy akcyjnej, nie? Spodziewalbys
> sie, ze mieszkanie wyceniane teraz (celowo nie pisze o wartosci) na
> 300 kzl bedzie warte za miesiac (rok itp) np. 100 kzl?
Az tyle nie. Ale mam znajomych, ktorzy jakis rok temu w malym miescie
chcieli sprzedac mieszkanie za 225 tys. Jakies pol roku temu chcieli
sprzedac za 200 tys, a obecnie za 165 tys. I nadal chca. Chetnych brak.
Problem w tym (fakt, miasteczko ze 20 tys. ludzi, wiec male), ze kto juz
mogl dostac kredyt i chcial kupic to kupil. Reszta nie ma szans i rynek sie
wysycil. Po ostatnich doniesieniach o kryzysie banki dodatkowo zaostrzyly
jeszcze procedury w tym temacie.
> Ja osobiscie ani nie splacam kredytu hipotecznego, ani nie spekuluje
> na rynku mieszkaniowym, ani tez nie mieszkam w wynajetym, wiec jest mi
> to tak naprawde obojetne (zakladajac, ze nie bede musial placic
> podatkow od "wartosci"). Mam jednak wrazenie, ze duzo osob
> przewidujacych "gwarantowane" spadki cen mieszkan po prostu odwleka
> moment kupna (byc moze wynajmujac), i stara sie to czyms uzasadnic.
> To zreszta jest znanym zjawiskiem psychologicznym.
I chyba slusznie, gdy ktos dokladnie przemysli sytuacje zanim podejmie
zobowiazanie finansowe na najblizsze pol wieku. Wracajac jednak do
psychologii... zauwaz, ze podstawowym argumentem kupujacych jest fakt, iz
beda "na swoim". Nie czuja zupelnie, ze do czasu splaty beda
wspolwlascicielem, a nie wlascicielem. Gdy rozliczaja rate kredytu odnosza
ja do wynajmu (czyli np. lepiej w millenium zaplacic 444zl/mc niz 1000 za
wynajem) nie liczac przy tym, ze oddadza bankowi 2,5x wiecej niz wynosil
kredyt, a kilkadziesiat tys. pojdzie w samo wykonczenie i wyposazenie, jesli
ktos kupuje w stanie surowym. Ba - dzis meble do kuchni na wymiar to czesto
20 rat millenijnych :-)) Wreszcie - deweloperzy malym druczkiem w przypadku
zakupu planow informuja, ze w cene metra nie jest wliczony grunt na
przyklad, co takze podraza mieszkanie. Do tego jeszcze ubezpieczenie kredytu
itp. Innymi slowy - najemca placac mowi o pelnych kosztach (ew. + oplaty), a
kredytobiorca czesto o ich ulamku nie zdajac sobie z tego sprawy.
-
52. Data: 2008-10-12 19:45:05
Temat: Re: kupować mieszkanie?
Od: "Szymon" <n...@o...pl>
>> Nie, ale tendencja >8% jest juz od kilku miesiecy.
>
> Naprawde? Myslalem ze dopiero ostatnio, pomijajac rozne dziwne
> pseudolokaty, z ktorymi jest wiecej klopotow niz zysku. Ale nic to.
Jakos Lukas pierwszy wyskoczyl na KO. Zdaje mi sie, ze jeszcze przed
wakacjami.
> Oczywiscie. Tylko ze pamietasz ze masz to finansowac z lokaty 200 kzl
> (np. 4%) ze sprzedazy mieszkania 5 lat wczesniej, co zrobisz jesli
> mieszkania beda po 6 kzl a wynajecie 1500 zl? Proporcje zachowane :-)
Zauwaz, ze z odsetek od lokaty obecnie zostaje jeszcze ok. 30% nadwyzki,
ktora powoduje wzrost kwoty bazowej. Zwroc tez uwage, ze banki musza
pozyskiwac kapital, zatem im wiecej udzielaja kredytow tym wieksze powinno
byc oprocentowanie depozytow. Zatem Twoj przyklad jest nieco chybiony, bo
lokata spada, a koszty metra wzrastaja.
> Moich takze, ale mam wrazenie, ze nie sa z tego jakos szczegolnie
> zadowoleni i gdyby mogli, to woleliby jednak miec wlasne (lub dom).
Nie czytajac tego maila w innym sie do tego odnioslem... "Wlasne"... tak...
juz za pol wieku :-)))
Ja niestety posiadam wlasne. Niestety, bo owe 6-7 lat temu pracowalem w
swoim miescie. Dzis dojezdzam do pracy 100km w obie strony codziennie
wydajac ok. 6000zl/rok na paliwo. Gdybym sie jednak w nieruchomosci nie
uwiklal, mieszkalbym w miescie, w ktorym pracuje. Juz na samych dojazdach
bylbym sporo do przodu.
>> Sugeruje, ze o ile w przypadku wynajmu moze zdarzyc sie okazja o tyle w
>> przypadku zakupu na pewno nie 1/5 ceny.
>
> W przypadku "zakupu" od rodziny to sie moze zdazyc okazja typu 0/5
> ceny, ale to nie jest wyznacznikiem czegokolwiek.
Przy czym chyba to tylko kwestia najblizszej rodziny. Z wynajeciem jest
nieco szersze pole, bo i blizsi znajomi w gre wchodza.
-
53. Data: 2008-10-12 19:52:34
Temat: Re: kupować mieszkanie?
Od: Krzysztof Halasa <k...@p...waw.pl>
Liwiusz <l...@b...tego.poczta.onet.pl> writes:
> W efekcie nie ma powodu, aby nie następowało proste zastępowanie
> mieszkań ze starszego pokolenia na młodsze. Ten brak mieszkań to IMHO
> największe kłamstwo ostatnich lat.
Rozumiem ze to taki idiom, bo nawet zakladajac ze to w ogole jest
klamstwo (nie jest to oczywiste) z pewnoscia sa klamstwa wieksze,
chocby te z zamachow w 2001 w USA.
> Co by się stało, gdyby w PL nie było nowych mieszkań?
> Niewiele. Młodzi częściej mieszkaliby z dziadkami, którzy z czasem
> wymieraliby.
No jasne, bo malzenstwo/rodzina powinna mieszkac z dziadkami.
> Ograniczono by trochę mobilność, bo faktycznie dużo
> popytu na mieszkania w miastach daje napływ ludzi z prowincji. Ale
> generalnie nie byłoby problemu, że nagle populacja Polski nie
> zmieściłaby się w istniejących już budynkach i ludzie musieliby
> mieszkać w szałasach, jak to piszesz.
Nie, nie musieliby, mieszkaliby w domach oraz w mieszkaniach (eureka).
Teraz zastanowmy sie... ile przecietnie zyja ludzie w Polsce (w
miescie, jesli sa takie dane), oraz ile przecietnie istnieja "bloki"
mieszkalne, a takze np. jaki jest sredni wiek i stan takich budynkow
i czy to sie moze zmienic.
--
Krzysztof Halasa
-
54. Data: 2008-10-12 19:53:18
Temat: Re: kupować mieszkanie?
Od: "Szymon" <n...@o...pl>
> Oczywiscie. Tylko ze pamietasz ze masz to finansowac z lokaty 200 kzl
> (np. 4%) ze sprzedazy mieszkania 5 lat wczesniej, co zrobisz jesli
> mieszkania beda po 6 kzl a wynajecie 1500 zl? Proporcje zachowane :-)
Tak sobie wlasnie przypominialem, ze gdy moje mieszkanie bylo warte ok. 80
tys. a wynajem 400zl to mbank ruszal dajac na emaksie 16,5%. Czyli mialbys
13,200zl rocznych odsetek i niespelna 10 tys. kosztow najmu.
Jakby nie patrzec znowu na plus wynajmujac. Dodam tylko, iz w remonty w
ciagu tych 6-7 lat poszlo mi co najmniej 10 tys. extra, co niestety musialem
wydac jako wlasciciel, a zupelnie nie obchodziloby mnie jako najemcy.
-
55. Data: 2008-10-12 20:15:10
Temat: Re: kupować mieszkanie?
Od: Jacek Popławski <j...@i...pl>
Dnia 12.10.2008 Krzysztof Halasa <k...@p...waw.pl> napisał/a:
>>>> Załóżmy, że średni koszt mieszkania to 100.000PLN.
>> Cena rynkowa w danym czasie.
>
> I co ten parametr w tej chwili okresla? Nic.
Ilość pieniędzy jaką trzeba wydać na mieszkanie.
>> A "nowa gospodarka" to gospodarka oparta na wiedzy, dlatego ceny akcji firm
>> internetowych będą rosły w nieskończoność.
>
> Akurat pewnie beda rosly, na dluzsza mete, bo dlaczego mialyby nie
> rosnac?
Bo niektórym wartość spadła do zera.
>>> Jasne, a ludzie beda mieszkac w szalasach.
>>
>> Ale przecież ludzie przed kupieniem mieszkania gdzieś żyli.
>
> No pewnie. U rodzicow, w domu na wsi, albo np. w lonie matki :-)
Ale nie każdy musi mieć własne mieszkanie! Przecież to zależy od tego, ile się
zarabia i w jakiej się jest sytuacji życiowej.
> sie, ze mieszkanie wyceniane teraz (celowo nie pisze o wartosci) na
> 300 kzl bedzie warte za miesiac (rok itp) np. 100 kzl?
Nie wiem. Nie potrafię ocenić co będzie dalej. Nie wyobrażam sobie jednak, aby
ceny szły teraz w górę (chyba, że w wyniku inflacji). Spodziewam się raczej
dwukrotnej obniżki, ale nie wiem czy za rok czy za trzy lata.
> Ja osobiscie ani nie splacam kredytu hipotecznego, ani nie spekuluje
> na rynku mieszkaniowym, ani tez nie mieszkam w wynajetym, wiec jest mi
> to tak naprawde obojetne (zakladajac, ze nie bede musial placic
> podatkow od "wartosci"). Mam jednak wrazenie, ze duzo osob
> przewidujacych "gwarantowane" spadki cen mieszkan po prostu odwleka
> moment kupna (byc moze wynajmujac), i stara sie to czyms uzasadnic.
> To zreszta jest znanym zjawiskiem psychologicznym.
W moim przypadku to raczej nie pasuje, mieszkanie kupiłem, na szczeście nie
byłem na dole piramidy. A nie zamierzam się go pozbywać więc jego wartość nie
ma dla mnie znaczenia.
>> Dysponujesz jakimiś konkretnymi liczbami co do cen mieszkań? Najlepiej z
>> ustabilizowanych gospodarek rynkowych (USA, Europa Zachodnia).
>
> To tak trudno sprawdzic? Nie jestem posrednikiem.
Ale moje informacje są sprzeczne z Twoimi, więc to chyba normalne, że pytam o
źródło Twoich? Według moich informacji spadek cen mieszkań był bardzo duży.
>>> To tak jak z inflacja - raz jest wieksza, raz jest mniejsza, czasem
>>> jest ujemna, ale zlotowka 20 lat temu (biorac pod uwage denominacje)
>>> jednak nieco mocniejsza byla niz dzis, nie? Dolar albo inny sterling
>>> chyba takze?
>>
>> Oficjalna inflacja wynosi kilka procent. Żywność zdrożała dwukrotnie. Cud?
>
> A co to ma do rzeczy?
Inflacja jest sztucznie wyliczana, dlatego "raz większa raz mniejsza" nie musi
oznaczać mniejszego/większego wzrostu cen tylko manipulację koszykiem.
> Swoja droga, twierdzenie ze "zywnosc zdrozala dwukrotnie" nie ma
> zadnego sensu, jesli nie podajesz od kiedy, do kiedy, co, oraz gdzie.
Żywność taka jak mięso, w sklepach spożywczych, od września 2007 do września
2008 na przykład.
-
56. Data: 2008-10-12 20:15:40
Temat: Re: kupować mieszkanie?
Od: Krzysztof Halasa <k...@p...waw.pl>
"Szymon" <n...@o...pl> writes:
> Ja zauwazylem. Chocby Millenium reklamuje swoj kredyt hipoteczny za
> 444zl/mc. To kwota do przelkniecia. Problem w tym, ze to "tylko" 100 tys. i
> na 45 lat, czyli dluzej niz kredytobiorca chodzi po Ziemii.
Ale to reklama - chyba nikt nie opiera swoich inwestycji tego typu na
reklamie? Myslalem bardziej o jakichs zachetach majacych przynajmniej
pozory analizy ekonomicznej.
> Zauwaz tez, iz dzis w niektorych bankach 80% kredytow to kredyty hipoteczne.
To chyba normalne? Rozumiem ze chodzi o sume kredytow.
Tak naprawde to zdrową sytuacją bylaby IMHO taka, w ktorej 95+%
kredytow dla osob fizycznych (nie prowadzacych dzialalnosci
gospodarczej itp) stanowilyby kredyty mieszkaniowe (hipoteczne lub
nie). Kredyty "konsumpcyjne" to jest pulapka dla naiwnych.
> Az tyle nie. Ale mam znajomych, ktorzy jakis rok temu w malym miescie
> chcieli sprzedac mieszkanie za 225 tys. Jakies pol roku temu chcieli
> sprzedac za 200 tys, a obecnie za 165 tys. I nadal chca. Chetnych
> brak.
A co w tym dziwnego, jesli od poczatku cena byla zaporowa?
Zupelnie inaczej by to wygladalo, gdyby rok temu wiele osob oferowalo
im te 225 kzl, i gdyby teraz nie bylo chetnych za 165 kzl.
I to w ogole na krotka mete jest w ogole mozliwe, nie twierdze ze
nie. Co innego perspektywa np. kilkunastu lub wiecej lat.
> Problem w tym (fakt, miasteczko ze 20 tys. ludzi, wiec male), ze kto juz
> mogl dostac kredyt i chcial kupic to kupil. Reszta nie ma szans i rynek sie
> wysycil.
Chwilowo, pewnie tak. Wierzysz ze tak bedzie przez dluzszy czas?
> I chyba slusznie, gdy ktos dokladnie przemysli sytuacje zanim podejmie
> zobowiazanie finansowe na najblizsze pol wieku. Wracajac jednak do
> psychologii... zauwaz, ze podstawowym argumentem kupujacych jest fakt, iz
> beda "na swoim". Nie czuja zupelnie, ze do czasu splaty beda
> wspolwlascicielem, a nie wlascicielem.
Ale to nie jest specjalnie zwiazane z sama _cena_ mieszkania, tak bylo
i tak bedzie.
> Gdy rozliczaja rate kredytu odnosza
> ja do wynajmu (czyli np. lepiej w millenium zaplacic 444zl/mc niz 1000 za
> wynajem) nie liczac przy tym, ze oddadza bankowi 2,5x wiecej niz wynosil
> kredyt,
No to co? To nie beda te same pieniadze przeciez.
Wynajmujac zaplaca jeszcze wiecej, i nie beda nawet wspolwlascicielem.
Tak czy owak, to nie zmieni popytu.
> a kilkadziesiat tys. pojdzie w samo wykonczenie i wyposazenie, jesli
> ktos kupuje w stanie surowym. Ba - dzis meble do kuchni na wymiar to czesto
> 20 rat millenijnych :-))
A jakby wynajmowali, to wystarczyloby 2x mniejsze i z odrapanymi
scianami, tak? Wiem, tak ludzie mysla i robia. Tyle ze szczesliwi
z tego powodu chyba nie sa, zwlaszcza jak do rownania dojda dzieci.
> Wreszcie - deweloperzy malym druczkiem w przypadku
> zakupu planow informuja, ze w cene metra nie jest wliczony grunt na
> przyklad, co takze podraza mieszkanie.
Nie slyszalem, moze przy dzierzawie "wieczystej"? Tak czy owak, bez
wplywu na popyt.
> Do tego jeszcze ubezpieczenie kredytu
> itp. Innymi slowy - najemca placac mowi o pelnych kosztach (ew. + oplaty), a
> kredytobiorca czesto o ich ulamku nie zdajac sobie z tego sprawy.
Moze tak byc. Inna sprawa, ze oczywiscie mieszkanie w wynajetym
mieszkaniu ma kilka zalet i te glowne sa akurat nieco inne,
przynajmniej z mojego punktu widzenia. Tyle ze niezaleznie od tego czy
ktos mieszka w mieszkaniu wlasnym czy wynajetym to mieszkanie musi
istniec i tym sposobem jedno i drugie generuje popyt.
--
Krzysztof Halasa
-
57. Data: 2008-10-12 20:44:27
Temat: Re: kupować mieszkanie?
Od: "Szymon" <n...@o...pl>
> Ale to reklama - chyba nikt nie opiera swoich inwestycji tego typu na
> reklamie? Myslalem bardziej o jakichs zachetach majacych przynajmniej
> pozory analizy ekonomicznej.
Analiza ekonomiczna wykazalaby brak podstaw do kupowania. Bodaj bankier.pl
niedawno takowa zrobil. Zatem banki beda bazowac na reklamie. Zauwaz, ze
powstal nawet bank zajmujacy sie tylko ta dziedzina.
>> Zauwaz tez, iz dzis w niektorych bankach 80% kredytow to kredyty
>> hipoteczne.
>
> To chyba normalne? Rozumiem ze chodzi o sume kredytow.
> Tak naprawde to zdrową sytuacją bylaby IMHO taka, w ktorej 95+%
> kredytow dla osob fizycznych (nie prowadzacych dzialalnosci
> gospodarczej itp) stanowilyby kredyty mieszkaniowe (hipoteczne lub
> nie). Kredyty "konsumpcyjne" to jest pulapka dla naiwnych.
Poniekad kryzys finansowy jest tym wywolany - zbyt duzym udzialem kredytow
hipotecznych. Konsumpcyjne moze i sa dla naiwnych, ale stosunkowo szybko sie
je splaca i kapital wraca do kredytodawcy (o wyzszych odsetkach nie
wspominajac). Niestety w przypadku firm kredyty hipoteczne sa rzadkoscia.
Moim zdaniem lepiej by bylo, aby kredyty inwestycyjne dominowaly, a
hipoteczne je uzupelnialy. Zauwaz, ze inwestycyjny generuje nowe miejsca
pracy juz od pierwszej raty, czesto dlugo po splaceniu calosci. Hipoteczny
tylko na poczatku, gdy mieszkanie jest budowane, a aby bylo z czego
splacac - potrzeba dobrze platnych miejsc pracy.
>> Az tyle nie. Ale mam znajomych, ktorzy jakis rok temu w malym miescie
>> chcieli sprzedac mieszkanie za 225 tys. Jakies pol roku temu chcieli
>> sprzedac za 200 tys, a obecnie za 165 tys. I nadal chca. Chetnych
>> brak.
>
> A co w tym dziwnego, jesli od poczatku cena byla zaporowa?
> Zupelnie inaczej by to wygladalo, gdyby rok temu wiele osob oferowalo
> im te 225 kzl, i gdyby teraz nie bylo chetnych za 165 kzl.
Cena byla wyliczona na podstawie sredniej ceny metra. Okazalo sie, ze to
przeszacowana kwota. Wiele osob dzis sobie wylicza swoje mieszkania
pocieszajac sie ile to nie zarobili, ale gdyby chcieli realnie sprzedac -
wielu by sie zdziwilo.
> I to w ogole na krotka mete jest w ogole mozliwe, nie twierdze ze
> nie. Co innego perspektywa np. kilkunastu lub wiecej lat.
Pewnie tak. Niemniej proporcje beda zachowane, bo zawsze byly odkad
pamietam. Tak mniej wiecej cena miesiecznego najmu oscylowala wokol 1/200
ceny mieszkania. Tak bylo w moim miescie, w przecietnej lokalizacji (pisze,
aby mi tu ktos nie wystrzelil z jakimis wyjatkami).
>> Problem w tym (fakt, miasteczko ze 20 tys. ludzi, wiec male), ze kto juz
>> mogl dostac kredyt i chcial kupic to kupil. Reszta nie ma szans i rynek
>> sie
>> wysycil.
>
> Chwilowo, pewnie tak. Wierzysz ze tak bedzie przez dluzszy czas?
Wierze, ze boom sie skonczyl. Bo boom to sprawa chwilowa. Ale z pewnoscia
ceny beda rosnac, tyle ze nie w zastraszajacym tempie, jak bylo do niedawna.
>> I chyba slusznie, gdy ktos dokladnie przemysli sytuacje zanim podejmie
>> zobowiazanie finansowe na najblizsze pol wieku. Wracajac jednak do
>> psychologii... zauwaz, ze podstawowym argumentem kupujacych jest fakt, iz
>> beda "na swoim". Nie czuja zupelnie, ze do czasu splaty beda
>> wspolwlascicielem, a nie wlascicielem.
>
> Ale to nie jest specjalnie zwiazane z sama _cena_ mieszkania, tak bylo
> i tak bedzie.
Tak, ale banki musialy jakos przekonac ludzi, ze warto. Hasla w stylu
"wlasny kat za 400zl/mc" chwycily. Miedzy innymi krach spowodowal, ze jak
sie okazalo ani on wlasny, ani za 400zl.
>> Gdy rozliczaja rate kredytu odnosza
>> ja do wynajmu (czyli np. lepiej w millenium zaplacic 444zl/mc niz 1000 za
>> wynajem) nie liczac przy tym, ze oddadza bankowi 2,5x wiecej niz wynosil
>> kredyt,
>
> No to co? To nie beda te same pieniadze przeciez.
> Wynajmujac zaplaca jeszcze wiecej, i nie beda nawet wspolwlascicielem.
> Tak czy owak, to nie zmieni popytu.
Wlasnie o to chodzi, ze wynajmujac jest o wiele taniej. A do tego mobilnosc
powoduje, ze jest szansa na rozwoj. Zauwaz... jesli mnie wczoraj bylo stac
na mieszkanie 3-pokojowe to takie wynajmowalem. Od dzis podwyzka i moge
sobie zmienic na apartamet, a jutro gdy przyjdzie krach to wynajme
1-pokojowe. W ten sposob moje finanse sa w miare stabilne, bo jest na czym
redukowac koszty. Tymczasem jakbym wczoraj sie wladowal w nieruchomosc (a
juz nie daj Boze kredyt) to dzis by moj status mieszkaniowy sie nie poprawil
(bo sprzedac i kupic to nie sa male koszta, a przede wszystkim wymaga to
sporo czasu), a jutro pukalby komornik, bo niestety rata nie maleje wraz z
obnizeniem dochodow.
>> a kilkadziesiat tys. pojdzie w samo wykonczenie i wyposazenie, jesli
>> ktos kupuje w stanie surowym. Ba - dzis meble do kuchni na wymiar to
>> czesto
>> 20 rat millenijnych :-))
>
> A jakby wynajmowali, to wystarczyloby 2x mniejsze i z odrapanymi
> scianami, tak? Wiem, tak ludzie mysla i robia. Tyle ze szczesliwi
> z tego powodu chyba nie sa, zwlaszcza jak do rownania dojda dzieci.
Nie slyszalem, aby ktos wynajmowal w stanie surowym i na swoj koszt
remontowal. Co za problem - doszly dzieci - zmieniasz na wieksze. Ta
operacja nic Cie nie kosztuje. Tymczasem sprzedaz obecnego i zakup wiekszego
to koszty i to znaczne.
>> Wreszcie - deweloperzy malym druczkiem w przypadku
>> zakupu planow informuja, ze w cene metra nie jest wliczony grunt na
>> przyklad, co takze podraza mieszkanie.
>
> Nie slyszalem, moze przy dzierzawie "wieczystej"? Tak czy owak, bez
> wplywu na popyt.
tak, bo skutecznie reklamy przekonaly do kredytow. Ja tylko chce zauwazyc,
iz mimo ze dzis z odsetek spokojnie wynajmiesz i jeszcze zostanie - w
praktyce nawet nie 30%, ale jak te wszystkie ukryte oplaty doliczysz to
pewnie z 50-60%.
>> Do tego jeszcze ubezpieczenie kredytu
>> itp. Innymi slowy - najemca placac mowi o pelnych kosztach (ew. +
>> oplaty), a
>> kredytobiorca czesto o ich ulamku nie zdajac sobie z tego sprawy.
>
> Moze tak byc. Inna sprawa, ze oczywiscie mieszkanie w wynajetym
> mieszkaniu ma kilka zalet i te glowne sa akurat nieco inne,
> przynajmniej z mojego punktu widzenia. Tyle ze niezaleznie od tego czy
> ktos mieszka w mieszkaniu wlasnym czy wynajetym to mieszkanie musi
> istniec i tym sposobem jedno i drugie generuje popyt.
Popyt tez generowaly dosc lagodne warunki otrzymania kredytu hipotecznego. W
tej chwili kto mial wziac to juz wzial, a warunki sie zaostrzyly i coraz
trudniej bedzie spotkac klienta chcacego nabyt mieszkanie.
-
58. Data: 2008-10-12 21:28:11
Temat: Re: kupować mieszkanie?
Od: Krzysztof Halasa <k...@p...waw.pl>
"Szymon" <n...@o...pl> writes:
> Zauwaz, ze z odsetek od lokaty obecnie zostaje jeszcze ok. 30% nadwyzki,
> ktora powoduje wzrost kwoty bazowej.
Ale to tylko chwilowe, niezaleznie od tego czy bedzie kryzys bankowy
czy nie, oprocentowanie spadnie za max kilka miesiecy.
> Zwroc tez uwage, ze banki musza
> pozyskiwac kapital, zatem im wiecej udzielaja kredytow tym wieksze powinno
> byc oprocentowanie depozytow.
Nie moze jednak przekroczyc oprocentowania kredytow, nie? A teraz,
zdaje sie, banki maja udzielac mniej kredytow?
> Zatem Twoj przyklad jest nieco chybiony, bo
> lokata spada, a koszty metra wzrastaja.
4% lokata jest zupelnie dobrym zalozeniem na dluzsza mete, ale niech
bedzie, 5%. Odejmij belke i inflacje, ile zostanie? Jak juz
ustalilismy, koszty metra wzrastaja proporcjonalnie do kosztow
wynajmu. Tylko kwota lokaty niespecjalnie chce rosnac :-(
Byli ludzie, ktorzy proponowali podobny scenariusz, ale nie z lokata,
a z jakims funduszem itp. Z lokata chyba nikt jeszcze nie proponowal :-)
> Ja niestety posiadam wlasne. Niestety, bo owe 6-7 lat temu pracowalem w
> swoim miescie. Dzis dojezdzam do pracy 100km w obie strony codziennie
> wydajac ok. 6000zl/rok na paliwo. Gdybym sie jednak w nieruchomosci nie
> uwiklal, mieszkalbym w miescie, w ktorym pracuje. Juz na samych dojazdach
> bylbym sporo do przodu.
Dlaczego nie sprzedasz i nie kupisz w tamtym miescie? Albo, jesli to
takie korzystne, dlaczego nie sprzedasz i nie zrobisz tak z ta lokata?
:-)
Jakbym ja mial codziennie robic 200 km do i z pracy to z pewnoscia bym
sie przeprowadzil, i to nie ze wzgledu na koszty paliwa.
>> W przypadku "zakupu" od rodziny to sie moze zdazyc okazja typu 0/5
>> ceny, ale to nie jest wyznacznikiem czegokolwiek.
>
> Przy czym chyba to tylko kwestia najblizszej rodziny. Z wynajeciem jest
> nieco szersze pole, bo i blizsi znajomi w gre wchodza.
Owszem, ale to wciaz nie jest wyznacznik czegokolwiek. Znakomita
wiekszosc osob nie ma takiej mozliwosci, a jesli nawet ktos ma, to
tylko chwilowo.
--
Krzysztof Halasa
-
59. Data: 2008-10-12 21:30:10
Temat: Re: kupować mieszkanie?
Od: Krzysztof Halasa <k...@p...waw.pl>
"Szymon" <n...@o...pl> writes:
> Tak sobie wlasnie przypominialem, ze gdy moje mieszkanie bylo warte ok. 80
> tys. a wynajem 400zl to mbank ruszal dajac na emaksie 16,5%. Czyli mialbys
> 13,200zl rocznych odsetek i niespelna 10 tys. kosztow najmu.
> Jakby nie patrzec znowu na plus wynajmujac. Dodam tylko, iz w remonty w
> ciagu tych 6-7 lat poszlo mi co najmniej 10 tys. extra, co niestety musialem
> wydac jako wlasciciel, a zupelnie nie obchodziloby mnie jako najemcy.
Zakladam ze to zart oczywiscie.
--
Krzysztof Halasa
-
60. Data: 2008-10-12 22:13:20
Temat: Re: kupować mieszkanie?
Od: Krzysztof Halasa <k...@p...waw.pl>
"Szymon" <n...@o...pl> writes:
> Analiza ekonomiczna wykazalaby brak podstaw do kupowania. Bodaj bankier.pl
> niedawno takowa zrobil. Zatem banki beda bazowac na reklamie. Zauwaz, ze
> powstal nawet bank zajmujacy sie tylko ta dziedzina.
Banki to sobie moga bazowac na czym chca, ale zakladam jednak ze ich
klienci bazuja na czyms solidniejszym niz reklama.
Bank zajmujacy sie reklama? Niewazne.
> Poniekad kryzys finansowy jest tym wywolany - zbyt duzym udzialem kredytow
> hipotecznych.
Nic z tych rzeczy, masz bledne informacje :-)
> Konsumpcyjne moze i sa dla naiwnych, ale stosunkowo szybko sie
> je splaca i kapital wraca do kredytodawcy (o wyzszych odsetkach nie
> wspominajac).
Dla banku istotne jest to, ze ryzyko jest wieksze, a dla klienta
powinno byc to, ze to jest zwykla lichwa (no, moze nie taka jak poza
bankami). Ale jesli ktos lubi "kupowac bankom marmury" to nie widze
problemu, niech tylko nie placze pozniej ze cos nie wyszlo.
> Niestety w przypadku firm kredyty hipoteczne sa rzadkoscia.
Przesada. Firmy zwykle uzywaja kredytow obrotowych (zwiekszajacych
plynnosc) oraz inwestycyjnych (czyli wlasnie klasy hipotecznych).
Nie wiem tez dlaczego to mialoby byc "niestety", akurat takie kredyty
maja sens (dla klienta = firmy).
> Moim zdaniem lepiej by bylo, aby kredyty inwestycyjne dominowaly, a
> hipoteczne je uzupelnialy.
Dziwne rozroznienie jak dla mnie ale nic to, bez zwiazku z tematem.
> Zauwaz, ze inwestycyjny generuje nowe miejsca
> pracy juz od pierwszej raty, czesto dlugo po splaceniu calosci.
Tak sobie chyba. Inwestycje sa rozne, czasem inwestuje sie po to, by
zlikwidowac miejsca pracy. Co tu do rzeczy maja miejsca pracy to
w ogole nie rozumiem, wiec nie wnikam.
> Hipoteczny
> tylko na poczatku, gdy mieszkanie jest budowane,
Tzn. firmy mialyby kupowac mieszkania? No nie wiem.
> Cena byla wyliczona na podstawie sredniej ceny metra. Okazalo sie, ze to
> przeszacowana kwota. Wiele osob dzis sobie wylicza swoje mieszkania
> pocieszajac sie ile to nie zarobili, ale gdyby chcieli realnie sprzedac -
> wielu by sie zdziwilo.
Co z tego wynika dla sprawy?
> Wierze, ze boom sie skonczyl. Bo boom to sprawa chwilowa. Ale z pewnoscia
> ceny beda rosnac, tyle ze nie w zastraszajacym tempie, jak bylo do
> niedawna.
No pewnie ze nie tak szybko. Weszlismy do UE, stad wzrost cen.
Przeciez nikt nie twierdzi ze ceny znow beda galopowac.
Tzn. oczywiscie jest taka mozliwosc, ale to wymagaloby trudnej do
przewidzenia przyczyny (zakladam ze nie bedzie inflacji jak za
komuny).
> Tak, ale banki musialy jakos przekonac ludzi, ze warto. Hasla w stylu
> "wlasny kat za 400zl/mc" chwycily. Miedzy innymi krach spowodowal, ze jak
> sie okazalo ani on wlasny, ani za 400zl.
Z tym ze ja chwilowo tu tego krachu nie widze. Jesli ktos zainwestowal
w akcje, to nieco inna sprawa. Ludzie, ktorzy wzieli kredyty
(z sensem, tzn. bez naciagania zdolnosci kredytowej i na realny okres
itd.) nie maja sie specjalnie czym martwic, i nie wygladaja na
zmartwionych. Ci, ktorzy inwestowali w gielde itp, chyba nieco gorzej.
> Wlasnie o to chodzi, ze wynajmujac jest o wiele taniej.
Tak, gdy porownujesz np. nowe duze mieszkanie wlasnosciowe do
wynajetego starego malego mieszkania np. z duzej plyty.
> A do tego mobilnosc
> powoduje, ze jest szansa na rozwoj. Zauwaz... jesli mnie wczoraj bylo stac
> na mieszkanie 3-pokojowe to takie wynajmowalem. Od dzis podwyzka i moge
> sobie zmienic na apartamet, a jutro gdy przyjdzie krach to wynajme
> 1-pokojowe. W ten sposob moje finanse sa w miare stabilne, bo jest na czym
> redukowac koszty. Tymczasem jakbym wczoraj sie wladowal w nieruchomosc (a
> juz nie daj Boze kredyt) to dzis by moj status mieszkaniowy sie nie poprawil
> (bo sprzedac i kupic to nie sa male koszta, a przede wszystkim wymaga to
> sporo czasu), a jutro pukalby komornik, bo niestety rata nie maleje wraz z
> obnizeniem dochodow.
Jesli twierdzisz ze 30-metrowa kawalerka jest tansza niz 90-metrowe
mieszkanie 3-pokojowe, to nie mam watpliwosci. Ale chyba nie o to
chodzilo? Mobilnosci nie neguje, ale to nie jest roznica w cenie.
> Nie slyszalem, aby ktos wynajmowal w stanie surowym i na swoj koszt
> remontowal.
A myslisz ze kto w koncu placi za remonty i wykonczenie - pieniadze
spadaja z nieba czy wlasciciele sa tacy dobrzy i dokladaja?
> Co za problem - doszly dzieci - zmieniasz na wieksze. Ta
> operacja nic Cie nie kosztuje. Tymczasem sprzedaz obecnego i zakup wiekszego
> to koszty i to znaczne.
A lot na Ksiezyc to jeszcze wieksze koszty. Dziwnym trafem moi znajomi
kupuja mieszkania przynajmniej wiedzac o tym, ze beda chcieli miec
dzieci. Albo juz je majac.
> tak, bo skutecznie reklamy przekonaly do kredytow. Ja tylko chce zauwazyc,
> iz mimo ze dzis z odsetek spokojnie wynajmiesz i jeszcze zostanie - w
> praktyce nawet nie 30%, ale jak te wszystkie ukryte oplaty doliczysz to
> pewnie z 50-60%.
Aha. Opierasz swoje decyzje na tym, ze _dzis_, w wyjatkowej
sytuacji, byc moze gdzies uda sie tak zrobic?
> Popyt tez generowaly dosc lagodne warunki otrzymania kredytu hipotecznego. W
> tej chwili kto mial wziac to juz wzial, a warunki sie zaostrzyly i coraz
> trudniej bedzie spotkac klienta chcacego nabyt mieszkanie.
Aha. Tyle ze ludzie beda zarabiac coraz wiecej (integracja z UE),
coraz latwiej bedzie kupic :-)
--
Krzysztof Halasa