eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plFinanseGrupypl.biznes.bankijaki rating ogłosiła Moody's dla Polski?!Re: jaki rating ogłosiła Moody's dla Polski?!
  • Data: 2016-05-24 23:12:26
    Temat: Re: jaki rating ogłosiła Moody's dla Polski?!
    Od: Krzysztof Halasa <k...@p...waw.pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    "J.F." <j...@p...onet.pl> writes:

    >> Tyle że głębokość tego jaru to ok. 50 metrów. Nawet gdyby zeszli do
    >> tych
    >> 100 metrów RA (czego nie wolno im było zrobić, nawet do 100 m baro),
    >> to
    >>i tak byliby ok. 50 metrów nad przeszkodą.
    >
    > Tylko ze w tym czasie to ostro schodzili.

    Ale to była ich (jego) świadoma decyzja, powinni wyrównać lot (zero na
    wariometrze - baro) najpóźniej w momencie osiągnięcia minimalnej
    wysokości zniżania. To nie jest ILS (itp), że (jeśli nie ma decyzji
    o lądowaniu) piloci przerywają podejście, ale samolot zejdzie jeszcze
    trochę, zanim przejdzie do wznoszenia.

    "Ostro schodzili", bo chcieli obniżyć lot daleko przed pasem.

    > Niedzialajacy Uchod/nieumiejetne odejscie, samolot opadl o kolejne 50m
    > i sie spotkali z brzoza ...

    Najpierw, nieumiejętne podejście - żeby w takich warunkach i w taki
    sposób używać autopilota?
    Domyślam się, że chodziło o trafienie w pas (kierunek), ale nie można
    realizować lotu "z drapaniem ziemi", gdy wysokością steruje AP w trybie
    V/S (a pilot steruje prędkością V). To jest bez sensu i musi się źle
    skończyć. To tak jakby ktoś chciał w miejskim ruchu zamiast gazu
    i hamulca w samochodzie, używać + i - tempomatu.
    Jeśli już koniecznie musieli lądować, to zapewne ich FMC potrafił
    wygenerować "wirtualną" ścieżkę podejścia (tylko na podstawie GPS
    i altimetru). Właśnie widzę, że AP nie mógłby sterować wysokością z FMS,
    musieliby sterować ręcznie, tak jak w samolocie z odbiornikiem ILS bez
    AP. Nie żeby to było legalne itd. - ale przynajmniej nie byłoby całkiem
    pozbawione sensu.

    Odejście było z tego wszystkiego chyba najbardziej poprawne (normalnie
    nic złego by się nie stało przez krótką zwłokę z "uchodem") :-(

    > No coz - nie zachowaly sie zadne rozmowy potwierdzajace taki plan.
    > Moze rozumieli sie ze slow.

    A jaki mógłby być inny plan? To moim zdaniem akurat jasne jest.

    > Ale samolot przywalil z ziemie pare km od pasa - to oznacza, ze pilot
    > sie jednak pogubil z wysokoscia, nawet jak mial ochote zejsc nisko.

    Nie, albo może minimalnie (nie spodziewał się wznoszącego się terenu).
    On chciał zejść poniżej chmur, i następnie na minimalnej wysokości
    "poszukać" drogi startowej. Tyle że jar, autopilot, uchod, brzoza.
    Pas był dość krótki (w okolicach minimum), chciał go zobaczyć jak
    najwcześniej, żeby mieć miejsce na spodziewane korekty.

    > Ladowanie to zderzenie z ziemia, i TAWS przed tym ostrzega.
    > Nie ostrzega na lotniskach, bo ma zapamietane ze "tu jest lotnisko".
    > Ale tego zapyzialego smolenskiego lotniska w bazie nie mial, wiec
    > ostrzegal.
    > Moze go i mozna jakos ustawic, zeby zmniejszyl to ostrzeganie, ale pod
    > koniec i tak by cos powiedzial.

    Tak, np. "minimums", 100, 50 itd.

    > O ile wiem, to sie wcale nie powinno uzywac - tzn zadne procedury nie
    > przewiduja.

    Jednak procedury przewidują używanie radiowysokościomierzy :-)

    BTW bez działających RA nie można wykonywać podejść w gorszych
    warunkach (np. w cat II potrzebne mogą być 2 RA), nie działają AP
    w trybie podejścia do lądowania, nie można zrobić Go Around na AP,
    albo w ogóle nie można (bez żadnego działającego RA) wykonywać żadnych
    lotów, nawet DVFR (zależnie od samolotu i operatora).

    > Smiem twierdzic ze w Smolensku TAWS gadal jak najety. Bo lotniska nie
    > mial w bazie.

    Nie, dlatego że piloci nie użyli "terrain inhibit", czy jak się to tam
    nazywało.

    > No i dlatego procedury nie przewiduja uzywania RA :-)
    > Tzn w charakterze dodatkowego zabezpieczenia jak najbardziej mozna.

    RA może być opcjonalny przy nieprecyzyjnych podejściach (tak jak tu,
    120 m powyżej elewacji progu drogi startowej). W podejściach
    precyzyjnych (a przy pułapie chmur "grubo poniżej 50m" to, jak myślisz,
    jakie podejście jest możliwe?) RA jest wymagany i bez niego próba
    lądowania to rosyjska ruletka, zwłaszcza w dużym samolocie
    transportowym.
    W szczególności "wysokość decyzji" (w CAT II/III itp.) to jest zwykła
    wysokość z RA. Podobnie automatyka samolotu korzysta z RA, nie z baro
    (np. automat ciągu przy lądowaniu). Także TAWS - np. GPWS (nie "E")
    używał wyłącznie RA do określania odległości od ziemi.

    > Nie wiem jakim cudem ale zachowala sie tasma/drut z Jaka z ladowania.
    > Wylaczyli magnetofony na droge powrotna czy tam maja dluzszy zapas ...

    To stary sprzęt, więc zapewne min. 30 minut, ale mogli wyłączyć po
    katastrofie. Nie wiedziałem, że się zachowała, ani nigdy nie słyszałem
    zawartości itp.
    Względnie nowe CVR zapisują min. 2 godziny.
    Nie dotyczy to FDR - tam czas zapisu jest dużo dłuższy, np. 24 godziny.
    Dodatkowo oni odczytali dane z QAR - może jeszcze więcej.

    > Jaki jest prawidlowy podzial zadan to nie wiem, kapitan go w kazdym
    > badz razie nie ustalil przed ladowaniem, ale moze nie musial.

    Standardowy podział: PF (tu kapitan): pilotuje samolot, wzrok głównie
    przed samolotem. PNF (tu 2 pilot): monitoruje, wzrok na głównych
    przyrządach (T-skan). Tu dodatkowo PF zajmował się radiem, bo tylko on
    znał język.

    > Kapitan jednak monitorowal wysokosc dokladnie - zauwaz ze on pilnowal
    > sciezki schodzenia (tzn regulowal nastawe automatu).

    Jedno z drugim nie ma wiele wspólnego. Regulował szybkość V/S, na
    podstawie zapewne tego, co słyszał od kolegów (RA). Wysokość baro,
    ustawionego zresztą na STD, nie wiem jak miał "monitorować dokładnie".
    Poza tym, lądowanie przy podstawie chmur << 50 m bez ILS itp.,
    jednoczesne monitorowanie wysokości (z przeliczeniem z STD) i sterowanie
    V/S AP, a w "przerwach" gadka po rosyjsku z ATC wydaje mi się dość...
    "wymagającym" zadaniem.

    > Ale widac malo doladnie skoro sie rozbil daleko przed pasem.

    Bo on nie chciał "normalnie" podejść do progu pasa, tylko chciał dużo
    wcześniej przebić się przez chmurę, wyrównać, i tak dociągnąć do pasa.
    Bramka z silnych reflektorów miała mu w tym pomóc.
    Załóżmy że np. chciał zejść do 30 m nad "bramką" (to jest 4 x niżej niż
    minimum 120 m). Przy standardowym podejściu 3 st. oznaczałoby to, że
    byłby wtedy w odległości ok. 600 m od bramki. Jak miałby ją zobaczyć,
    jeśli widoczność w poziomie była rzędu 400 m? Dlatego musiał podejść tak
    nisko jak się da, wyrównać, i liczyć na cud.

    > Tak jak pisalem - nie zachowaly sie zadne dowody na te "naciski".

    Jak dla mnie, zawartość taśm (którą można znaleźć łatwo w sieci) jest
    dowodem na "naciski" - nawet jeśli nie były to naciski z punktu widzenia
    naciskających, to były takimi z punktu widzenia naciskanych.

    > Nawet jednak jesli byly, to zaloga kiepsko te naciski zrealizowala.

    Próbowali jak umieli. To nie było jednostkowe zdarzenie.
    --
    Krzysztof Hałasa

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1