eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plFinanseGrupypl.biznes.bankiwywiad z mBankiemRe: wywiad z mBankiem
  • Data: 2016-04-01 17:17:53
    Temat: Re: wywiad z mBankiem
    Od: Krzysztof Halasa <k...@p...waw.pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    z <...@...pl> writes:

    > Rozbieżność terminologi wynikała z faktu że nie było żadnych przepisów
    > na taką okoliczność. Banki same nie wiedziały jak to nazwać.
    > Nazywano różnie w różnych bankach.

    To jest możliwe (aczkolwiek nie wiem czy bardzo prawdopodobne). Tak czy
    owak umowa zapewne precyzuje warunki kredytu, i stąd można określić go
    taką lub inną nazwą. Sama nazwa zawarta w umowie nie jest taka istotna.

    Generalnie ludzie mówią (względnie sensownie) o dwóch "rodzajach"
    kredytów:
    a) Denominowanym w walucie obcej ("kredyt w np. frankach"), w którym
    bank po prostu pożycza klientowi ileś tam franków (zwykle
    przeliczonych na złotówki i przelanych na konto sprzedawcy).
    Przy wymianie walut stosowany jest spread, klient może spłacać raty
    w walucie kredytu, to jest normalny kredyt w walucie obcej
    (w przypadku firmy mógłby być w niej wypłacony). Normalnie taki
    kredyt musi być związany z odpowiadającym mu depozytem walutowym
    (banki nie mogą spekulować w taki sposób), chociaż oczywiście ten
    depozyt może "znajdować się" w innym miejscu niż bank udzielający
    kredytu (np. w banku - matce). Może to być także np. depozyt
    złotówkowy lub w walucie trzeciej zabezpieczony odpowiednim
    "instrumentem" (z odpowiednim poziomem ryzyka) itp.

    b) Indeksowanych kursem waluty obcej.
    Jest to nieco dziwny rodzaj kredytu, i nie jestem pewien czy w ogóle
    można o takim w praktyce mówić, ale wiele osób się przy nim upiera.
    Indeksowanie zwykle opiera się jednak na wartościach niepieniężnych,
    np. na wysokości kursów akcji, cenie maku itp.
    Taki kredyt może być instrumentem spekulacyjnym i/lub ew.
    zabezpieczeniem przed zmianą kursów. W przypadku kredytu
    indeksowanego nigdy nie powinno być spreadu, ponieważ nie występuje
    tu wymiana środków, a indeks używany jest tylko i wyłącznie do
    ustalenia wysokości np. zadłużenia (bank nie zajmuje się handlem
    makiem itp). Nie jest tu możliwa także spłata inna niż w złotówkach
    (= walucie kredytu). Dość dziwnie wygląda także kwestia
    oprocentowania innego niż stałe. Indeksowane są raczej depozyty, nie
    kredyty (strata wartości depozytu klienta nie jest ryzykowna dla
    banku). Generalnie nie jestem przekonany do takiej koncepcji.


    Jaki dany kredyt by nie był, trzeba przyznać że jest on "gorszy" niż
    gdyby ktoś po prostu mieszkał w Szwajcarii (lub eurolandzie w przypadku
    euro). Kredyt we własnej walucie jest normalnie korzystniejszy dla
    kredytobiorcy (zresztą także dla kredytodawcy). Niestety w tamtych
    czasach stopy procentowe związane ze złotówką albo uniemożliwiały
    w ogóle rozmowę o jakichkolwiek kredytach długoterminowych, albo
    (później) powodowały, że taki kredyt był dużo mniej korzystny. Bańki
    mieszkaniowa i CHF (odwrotna) w latach ca. 2006-2008 mocno to jednak
    zmieniły.
    Niestety, w interakcji z bankami i rządami (oraz korporacjami) to
    człowiek jest zawsze stroną słabszą i gorzej poinformowaną.
    --
    Krzysztof Hałasa

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1