eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plFinanseGrupypl.biznes.bankiRe: 9hplnRe: 9hpln
  • Data: 2021-01-13 20:09:46
    Temat: Re: 9hpln
    Od: "J.F." <j...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Użytkownik "Krzysztof Halasa" napisał w wiadomości grup
    dyskusyjnych:m...@p...waw.pl...
    "J.F." <j...@p...onet.pl> writes:
    >> No nie - zaczeli odchodzic jakies 90m nad ziemia. Czy raczej -
    >> mieli
    >> taka ochote.

    >Tzn. skąd to wiemy, i kto konkretnie miał ochotę na co.
    >Bo skąd wiemy co robili (co robił kapitan), jest proste - zostało to
    >zarejestrowane m.in. w FDR (i CVR) i można to obejrzeć/odsłuchać.

    No i gdzies na wysokosci 90m nad terenem padlo "odchodzimy", tylko
    musialbym odszukac czy zidentyfikowali kto to powiedzial i w jakim
    tonie ... moze pytajacym.
    W kazdym badz razie wysokosc juz spadala w takim tempie, ze decyzja
    mogla byc tylko jedna.
    Tylko chyba zle wykonana.

    >> Fakt, ze to juz bylo wznoszace zbocze wawozu, ale ciagle spory
    >> zapas.
    >> Gdyby zdecydowanie pociagnal za stery, to moglo by sie udac

    >Naturalnie - dlaczego miałoby się nie udać.

    No - na tej wysokosci ~90m nad ziemia samolot schodzil ostro w dol, a
    teren zaczal sie podnosic, wiec tak nie calkiem wiadomo czy by sie
    udalo.
    Raczej tak, bo wiemy co bylo dalej - niewiele zabraklo.

    Zdaje sie, ze udalo im sie tez zejsc ponizej poziomu pasa, tylko
    szczesliwie teren byl jeszcze nizej - co troche swiadczy o
    umiejetnosciach ...

    >Przez kilka ostatnich sekund
    >przed zderzeniem z brzozą samolot leciał praktycznie poziomo,

    >z prędkością o przynajmniej kilkadziesiąt km/h większą niż Vs,
    >z praktycznie 1G. To w czym miałby tkwić problem?
    >Nie musiałby zresztą "zdecydowanie" ciągnąć za nic, wystarczyłoby
    >delikatnie.

    delikatnie ciagnal, tylko zapomnial autopilota wylaczyc, a ten nadal
    lecial w dol - zgodnie z ustawieniami.

    >> - tam pare metrow zabraklo.

    >Nic podobnego nie wynika jednak z dostępnej wiedzy. Wygląda raczej na
    >to, że po prostu pilot nie spodziewał się wysokiego drzewa przed
    >pasem.
    >Gdy je zobaczył we mgle, po dodaniu opóźnienia reakcji człowieka
    >i samolotu, nie zdążył już się wznieść.

    To nie bylo jedno wysokie drzewo - to byl caly las. No powiedzmy wiele
    drzew.

    On po prostu w tym miejscu powinien byc 100-200m wyzej.
    I IMHO - myslal ze jest odpowiednio wysoko.

    >Profil podejścia jest jednym na
    >to dowodem, ale zapis rozmów w kabinie jest drugim. Przecież to
    >wszystko
    >można sobie bardzo dobrze wyobrazić, i wszystko jest spójne - kapitan
    >ekspert wykonuje ryzykowne podejście, wszyscy wstrzymują oddech
    >(łącznie
    >z generałem, który nie ma na tym sprzęcie doświadczenia), zderzenie
    >z drzewem, ktoś zaklął, nie zdając sobie jeszcze sprawy, że ich los
    >się
    >właśnie skrystalizował, utrata kontroli, dalsze krzyki.

    Ale masz tez druga wersje - kapitan ma wysokosciomierz przestawiony o
    ~150m.
    Pokazuje mu bezpieczne 250m nad pasem. Wiec schodzi.
    Troche sie pogubil w odleglosci, wiec schodzi ostro.
    Nawigator odczytuje wysokosc radiowa - 200, 150, 100m - ciagle
    bezpieczne.

    I teraz mamy pare sekund nad zboczem jaru - gdzie predkosc opadania
    jest rzedu 7m/s.
    Jakos sobie nie wyobrazam pilota, ktory z wysokosci 100m "pikuje" w
    dol bez widocznosci przez wiele sekund.

    Nawigator zajety odczytywaniem radiowysokosciomierza, wiec gapi sie w
    niego, a tam ciagle bezpieczne 100m.
    Jego raczej rozgrzeszam - mial zadanie sie gapic.

    Pytanie co robil drugi pilot i ewentualnie Blasik - gapili sie we mgle
    wypatrujac Ziemi, czy widzac zejscie ponizej 100m baro woleli siedziec
    cicho - po co maja kolege obciazac.

    >Generał w pewnym momencie przypomina o 100 m, ale dowódca go
    >ignoruje,
    >podobnie jak swojego drugiego pilota, który sugeruje odejście.
    >Tunnel vision, perspektywa zwycięstwa w trudnym boju. W pewnym sensie
    >to
    >może rzeczywiście oni tam wszyscy zginęli, ale kapitan poległ.

    Tunnel vision - masz za zadanie schodzic po sciezce, masz przed soba
    wysokosciomierz, ktory pokazuje ~250m, to ignorujesz nieistotne dane,
    jak jakies "100m".
    Nie stanowia zagrozenia.

    A potem wyszlo drugie zbocze jaru, wysokosc nad ziemia zaczela spadac
    jak z ckm, wiec padlo "odchodzimy", ciagle jakies 80m nad terenem -
    choc juz wznoszacym.
    Podejrzewam, ze wtedy wcisnal "uchod", a tu niespodzianka - w tym
    trybie przycisk nie dziala ...

    >Tak sobie myślę, że ta akcja z altimetrem (ciśnienie STD) nie
    >spowodowała, że kapitan nie znał wysokości baro - pewnie korzystał
    >z dodatkowego altimetru (standby czy jak to tam się nazywa po
    >rosyjsku).

    Zapasowy jest obok, ale czy sie na niego patrzyl - to sie juz nie
    dowiemy.
    Podobnie jak nie wiadomo kto cisnienie przestawil - moze byl
    nieswiadomy.
    Ale wyglada mi na to, ze to on przestawil ... chyba, ze sie jakos
    "samo" przestawilo.

    >Swoją drogą, czy to nie jest tak, że wszyscy, którzy znali realia
    >w tamtej jednostce (później upublicznione), nie powinni spodziewać
    >się
    >w każdej chwili właśnie czegoś takiego?

    >- młodzi piloci, z minimalnym stażem (dyskusyjnym zresztą), jako
    > kapitanowie

    Nie az takim malym ... teoretycznie.
    Ale fakt - nieduzy, jak na lotnictwo cywilne, a tu przeciez
    "najwazniejsza osoba w panstwie".

    >- co chwilę zamiana ról

    moglo przeszkodzic.

    >- braki w wyszkoleniu (pilot nie wie, że można łatwo wyłączyć
    > nieinteresującą nas część funkcjonalności TAWS???)

    Trudno powiedziec. To prawdopodobnie nie jest cos, co w instrukcji
    podkreslano.
    Poza tym zobacz na bardziej doswiadczonych ekspertow - "po Pull Up
    pilot bezwarunkowo powinien odejsc w gore".

    Nie, nie w Smolensku.

    >- fałszowanie dokumentacji lotów tajemnicą poliszynela

    Takie tam drobne. Ku chwale ojczyzny.

    >- brak jakiegokolwiek CRM, omówienie podejścia - nikt nie wie, co
    >robi
    PF

    Tu mi trudno powiedziec, bo jakos nigdzie nie trafilem na opis
    wzorcowego podzialu rol .

    >- nie wiem jak działa autopilot w Tu-254m, ale z pewnością pilot
    > zastosował tu jakąś "autorską" procedurę - sterowanie szybkością
    > w pionie przez AP ("VS") w takiej fazie podejścia? Czy oni takie
    > cuda
    > robili tam rutynowo?

    Pewnie tak, ale ... czy to akurat jakos bardzo ryzykowne to nie wiem
    ... hm, rosyjski samolot - powinni dobrze opisac procedure podejscia
    do kiepskich lotnisk.

    >> Ale nie pociagnal - chyba nacisnal Uchod i sie zdziwil, ze nie
    >> dziala,

    >Nie wydaje mi się, by informacja o działaniu tego przycisku (test na
    >drugim tupolewie) była upubliczniona.

    Cos mi chodzi po glowie, ze opisano wynik takiego eksperymentu.

    >Nie wyobrażam sobie, by mogło to
    >zależeć od faktycznie odbieranych sygnałów ILS.

    Ja tez sobie nie wyobrazam, szczegolnie ze przy odejsciu wychodzisz z
    zakresu wiazki schodzenia.

    No to pilot tez sobie nie wyobrazal i wcisnal, liczac na odejscie.

    >Prawdopodobnie to
    >było tak, że ten przycisk działał wtedy, gdy autopilot sterował
    >wysokością, być może jednak przycisk wymagał jakiegoś trybu podejścia
    >(np. ILS albo LNAV/VNAV).

    No jakos tak - wymagal odpowiedniego trybu podejscia, a innych nie
    dzialal.
    Co akurat moglo byc nie napisane wyraznie w instrukcji - bo np opisali
    dzialanie w kilku trybach, a reszty nie.

    Zreszta - skoro trzeba bylo az eksperymentu ... to widac nie byla to
    wiedza powszechna ...

    >Niezależnie od tego, w upublicznionych informacjach nie widać żadnej
    >próby odejścia (ani w ogóle zwiększenia wysokości AGL) przed
    >zderzeniem
    >z brzozą.

    Cos tam pisali, ze widac drobny ruch wolantu, ktory byl jednak za
    maly, aby AP wylaczyc.

    Ale potem jednak widac i zdecydowany ruch wolantu, i przestawienie
    silnikow - i jak sam piszesz - poziomy lot przy brzozie, wiec ktos
    jednak wyszedl z opadania.

    >A było na to kilka sekund, gdy już znaleźli się te 20 metrów
    >nad ziemią i przypuszczalnie uzyskali z nią kontakt wzrokowy (jeśli
    >nie
    >uzyskali, to bym bardziej nie wiem na co czekali).
    >Kto używałby jakiegoś przycisku, gdyby rzeczywiście nie chciał
    >kontynuować w takich okolicznościach?

    No - jesli chcesz odejsc i masz przycisk to tego, to wciskasz, a potem
    cierpliwie czekasz na reakcje, bo te silniki powolutku nabieraja
    obrotow, a automat delikatnie steruje.
    I sekundy uciekaja, a ziemia coraz bilizej.

    Zreszta chodzi mi po glowie jakis wypadek na zachodzie, gdzie kapitan
    tez sie zdziwil, ze TOGA przy starcie nie dziala ...

    >Gdyby rzeczywiście było tak, że chcieli przelecieć 100 m nad pasem,
    >to żadna katastrofa by nie miała miejsca, bo ten cały jar miał
    >głębokość
    >o połowę mniejszą.

    Ale to byla glebokosc dodatkowa. 100m nad pasem oznaczalo jakies 150m
    nad dnem jaru.

    >Aczkolwiek nie widzę żadnego sensownego motywu do
    >takiego działania. Zresztą "do dwudziestu podejdziemy" co oznacza?

    A trudno powiedziec, ale jakos nie wyobrazam sobie pilota, ktory
    schodzi do 20m nad lasem, w ktorym wysokie drzewa sa.
    Tudziez wierzy w taka precyzje wysokosciomierza.

    IMO - kapitan chcial zrobic normalne podejscie i sie wycofac na 100m,
    no moze 90, tylko ... mu nie wyszlo.
    Czy wrecz - nie potrafil w takich warunkach.

    >Swoją drogą, minimum to było 120 m, nie 100. Zejście do 100 m
    >(obojętnie
    >jak liczone) było już karygodnym złamaniem przepisów. Rosyjskie 100 m
    >obowiązywałoby tylko wtedy, gdyby było mniejsze (niż 120 m minimum
    >pilota przy takim podejściu formalnym 2NDB).

    To juz tam jakies niuanse z przepisow ... ktore pilot powinien biegle
    znac, ale moze nie w specpulku :-)
    Gdzies tam mowia, ze drugi pilot powinien 20m wyzej powiedziec
    "Decyzja" - ale znow - moze to tylko w cywilu.

    120, 100 czy nawet te "opoznione 100" wiec 90m nie stanowily wielkiego
    zagrozenia.
    Im sie udalo zejsc na 0m, tylko trudno powiedziec - ile metrow
    swiadoma lub nie decyzja pilota, a przy ilu zawiodl sprzet - czyli
    wlasnie to nieumiejetne odejscie/przycisk Uchod.


    >> potem jakos slabo ciagnal za stery ... n-ty blad zalogi, ale ten
    >> byl
    >> ostatni ..

    >Nie ciągnął w ogóle - sterował autopilotem. AP nie pozwala zapewne na
    >sterowanie tylko w poziomie, a kapitan potrzebował AP do trafienia na
    >pas. W związku z tym używał AP także do sterowania wysokością.

    Tzn w poziomie autopilotem sterowal FMS, a w pionie kapitan mu zadawal
    recznie "kat znoszenia".
    Ale tak bylo do jakis 50m nad ziemia, gdy sie pojawil ten "delikatny
    ruch wolantu".

    >> IMHO - on chyba lecial na barycznym, tylko zapomnial, ze przestawil
    >> cisnienie.

    >Teraz myślę, że nie zapomniał.

    Mi pasuje, ze zapomnial.

    >Głupie to było (ustawienie STD), ale może
    >nie aż tak bardzo strasznie jak mi się wydawało.
    >Możliwe że on w ogóle chciał podejść do 20 metrów na altimetrze
    >barometrycznym.

    nie wiem czy znajdziesz takiego pilota/wariata. 50m moze, ale 20 wsrod
    drzew?
    Wielkim samolotem w dodatku ?

    Ale to tym bardziej chcesz, miec dokladny wysokosciomierz, a nie
    przestawiony.

    No i mowie - gdzies tam mial ok 7m/s opadania - juz to za duzo, potem
    wykresy sa niedokladne - ale schodzic tak ponizej 100m ?

    Chyba, ze miales na mysli RW - w miare dokladny, szybki ...

    >> Albo nie on przestawil.
    >A kto miałby przestawić kapitanowi ciśnienie podczas końcówki
    >podejścia???

    Cos tam sugerowano, ze nawigato - tylko nie bardzo widze jak mialby to
    zrobic - od jego siedzenia do przycisku dosc daleko.

    >> No chyba, ze faktycnie mieli zwyczaj schodzenia na RW ...

    >Radioaltimetr jest praktycznie niezbędny w takich okolicznościach, to
    >że
    >go nie ignorowali to akurat dość oczywiste. Normalnie to jest tak, że
    >samolot schodzi do barometrycznej wysokości minimalnej (MDA =
    >altitude)
    >(czyli np. kilkaset metrów AMSL - co odpowiada np. 120 m nad pasem),
    >ale
    >gdyby w którym momencie wysokość AGL (z radalt) zbliżyła się do tych
    >120 m., albo była znacząco niższa niż spodziewana, to załoga wykonuje
    >GA
    >nie czekając na dalszy rozwój, nomen omen, wypadków.

    Normalnie, to sie RA niemal nie wykorzystuje w lotnictwie cywilnym.
    Wszystko jest oparte na barycznej.
    Ale po Miroslawcu komisja zalecila uzywanie dostepnych pomocy, to
    posadzili nawigatora - niech czyta.

    I IMO - prawie udalo mu sie im d* uratowac - no bo jednak mieli
    informacje, ze teren sie szybko zbliza, ale jest ciagle 90m nizej.
    Gdyby zrobili wtedy prawidlowe odejscie...

    Nawiasem mowiac - jesli dobrze pamietam, to RA ma tam automatyczny
    alarm, ktory ustawiono na ... 65m, nie wiadomo czemu.

    >W tym przypadku powinni stamtąd odlecieć najpóźniej grubo ponad 2 km
    >przed progiem pasa (ew. dolecieć do 1800 m przed progiem na stałej
    >wysokości 120 m, czy nawet jeśli przyjąć 100 m nad pasem i odlecieć).
    >Do tego momentu to było legalne (no, 100 m nie) i nic by się wtedy
    >nikomu nie stało. Zresztą oni o tym doskonale wiedzieli, "narwańcy",
    >"ktoś za to beknie" itp.

    Zauwaz, ze on sie rozbil kolo blizszej radiolatarni, gdzie jeszcze
    powinien miec spora wysokosc.

    IMHO to sie pogubil - i w pionie i w poziomie.


    >Błędem było po prostu świadome zejście - bardzo grubo - poniżej
    >minimów.
    >Naciski, "racja stanu" (zarówno przed katastrofą, jak i po - także
    >w raporcie) nie powinny mieć jakiegokolwiek miejsca.

    Czy takie swiadome ... gdzies tam kilkanascie minut wczesniej pada w
    rozmowie
    "podejdziemy i odejdziemy". Taki byl plan pilota.

    Potem wszedl Blasik i milczaco dal do zrozumienia, ze trzeba wyladowac
    ?

    J.

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1