Użytkownik "Kamil Jońca" <k...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:slrnfa1gh3.md9.kjonca@kjonca.kjonca...

> Mówimy o bezpieczeństwie czy o udziałach w rynku ?

Mówimy o bezpieczeństwie, tylko że nie istnieje dobra bezwzględna miara
bezpieczeństwa. Dlatego warto się posiłkować miarami pośrednimi. A jedną z
takich miar może być udział w rynku (rynek w końcu jakoś tam wycenia plusy i
minusy danego rozwiązania). Wprawdzie można się ekscytować, że udział w
rynku serwerów linuksowych na Pentium500 w segmencie ziomalskich sieci
osiedlowych w krajch ubogich typu PL wynosi 50% albo i więcej, ale jeśli
popatrzeć na obszary, gdzie bezpieczeństwo jest skrajnie ważne (banki,
szpitale, giełdy) to ze świecą szukać tam linuksów czy innych freeBSD (nota
bene przeciętnie rzecz biorąc chyba raczej lepszych od linuksów). Np.
londyńska giełda działa na windowsach.

Generalnie nie chciałbym żeby wyszło na to, że jestem jakimś piewcą
Microsoftu, tylko nie podoba mi się dorabianie wielkich ideologii do
własnych upodobań, stosowania zasady "korzystania z tego co darmowe" lub do
braku kasy na porządne systemy (niekoniecznie od razu windowsy). Względnie
do tego, że grzebanie w systemie i rekompilacja jąderka co drugi tydzień
jest dla kogoś rozrywką samą w sobie.

Ja uważam, że do wersji w98 windowsy to była nędza pod względem
bezpieczeństwa. Przed rokiem 2000 z konieczności, bo nigdy mnie to nie
kręciło samo z siebie, czasami musiałem linuksa używać. Od czasów w2k na
szczęście nie muszę tego robić. Linuks zapewne może być fajna zabawą dla
osób, które takie rzeczy kręcą, lub które na tym zarabiają. Ja komputer
traktuję czysto użytkowo.

marekz