eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plFinanseGrupypl.biznes.bankiLokata w USD - najwyzej oprocentowanaRe: Lokata w USD - najwyzej oprocentowana
  • Data: 2011-11-09 23:16:36
    Temat: Re: Lokata w USD - najwyzej oprocentowana
    Od: Wojciech Bancer <p...@p...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    On 2011-11-09, Jarek Andrzejewski <p...@g...com> wrote:

    [...]

    >> W specifycznych przypadkach. W ogólności nieprawda.
    >
    > OK, podaj zatem przykład przeczący mojej tezie.
    > Ja mogę podać wiele na poparcie: elektronika, AGD, komputery.

    Żeby daleko nie szukać: mieszkaniówka i żywność. Raczej podlega cyklom
    niż deflacji. AGD? Tu IMHO wydaje się spooro więcej niż kiedyś (kiedyś
    nie trzeba było mieć mikroweli, pralki automatycznej klasy AAAlleocochosi
    i na jej naprawę nie wydawałeś kupy szmalu ;-) aby dobrze się czuć
    w klasie średniej.

    Tyle, że trudno porównywać gołe ceny na przestrzeni lat, bo jednak my
    się bogacimy (jako naród).

    >>Nie widzę sensu pokazywania przykładów sztukowych. Jasnym jest, że tam
    >>gdzie są podejmowane decyzje mogą się one okazać błędne. Ale pozostawienie
    >>wszystkiego "samemu sobie" to się na pewno okaże błędem, czego dowodem
    >>jest chociażby obecny kryzys finansowy. Zarówno kredyty subprime, jak
    >
    > ależ przecież obecny system finansowy nie ma nic wspólnego ze zbyt
    > dużą konkurencją!

    A kto pisze tylko o bankach? Aby skupować obligacje nie musisz być
    bankiem.

    >> i ogromne zadłużenie państw to wynik działania braku sensownych
    >> regulacji ograniczających takie zapędy.
    >
    > A jak wyobrażasz sobie wprowadzenie "sensownych regulacji" przez np.
    > Jacka Vincenta Rostowskiego w celu ograniczenia zadłużenia Polski
    > zaciąganego przez owego Jacka Vincenta Rostowskiego?

    A jak wyobrażasz sobie wprowadzenie parytetu złota przez np.
    <a wymień tu dowolnego przywódcę na świecie> i zagwarantowanie, że
    nie zacznie robić on domieszek, żeby pokryć chwilowe zapotrzebowanie?
    Oparcie o kruszec nie pomogło w czasach historycznych (tylo działo
    się wszystko wolniej bo nie było takiej wymiany informacji),
    to czemu miałoby pomóc i teraz?

    > Tak naprawdę problemem nie jest tu kapitalizm, a jego brak! Te
    > "umoczone" (poprzez nierozważne inwestycje, hazard i zadłużenie nie do
    > spłaty) banki i państwa powinny po prostu upaść. To byłby kapitalizm.

    Wiesz, ja jestem za. Jako eksporter, zarabiam na tym, że złotówka słaba
    jest. :)

    >> Owszem, w przypadku inflacji i konkurencji jest to problem.
    >
    > IMHO nierozwiązywalny z założenia. A rynek radzi sobie z tym w
    > naturalny sposób - bez "rozwiązań".

    Znaczy jesteś przeciwnikiem Keynesizmu. Ok.
    Przypomnij mi proszę na skutek czego narodziła się doktryna keynesizmu? :)

    >> Ależ skąd. Na wolnym rynku właśnie tworzą się monopole.
    >> Wystarczy że jedna firma wybije się na tyle, by móc zacząć
    >> wyniszczać przeciwników.
    > a podasz przykład monopolu na wolnym rynku?

    Microsoft
    AT&T
    Adobe
    Apple (iTunes, appstore)
    Amazon (Kindle)
    Sony (PS3)

    Firmy z wysokimi kosztami wejścia (monopol naturalny):
    elektrownie (błagam bez teorii o podciąganiu 50 kabli pod jedno osiedle)
    gazownie
    kablówki
    firmy telekomunikacyjne
    wodociągi i kanalizacje

    >> Przecież na rynku energetycznym masz wolny rynek, w obrocie
    >> gospodarczym. Popytaj właścicieli firm jak się z tego cieszą,
    >> że im skokowo wzrosły ceny prądu i spadać nie chcą.
    >
    > Wolny rynek z kroczącą akcyzą...
    > http://www.egospodarka.pl/49871,Akcyza-od-energii-el
    ektrycznej-zbyt-wysoka,1,56,1.html
    > http://energetyka.wnp.pl/nie-bedzie-obnizki-akcyzy-n
    a-energie-elektryczna,106055_1_0_0.html
    > Nie można tego pomijać.

    Ale co to zmienia? Podatek jak podatek. Taki sam nakłada konkurent,
    wiec relatywnie nic to nie zmienia.

    > Nie mam takich "drobnych", ale dałoby się zbudowac np. elektrownię
    > lokalną i oferować prąd np. dla wsi czy miasteczka?
    > Trzeba na to jakichś zezwoleń czy wystarczą zgłoszenia i płacenie
    > podatków o d dostaw?

    Nie znam ustawy. Pewnie troche zezwoleń trzeba, bo i słupy musisz budować
    na "nie swojej" ziemii, i dziur trochę wykopać.

    >> Oczywiście, że się da. Nie będę domu kupować, tylko wynajmę.
    > ale ktoś go zbuduje czy sam wyrośnie?

    Jak to państwo zacznie dotować, to pewnie ktoś zbuduje.

    >>Nie będę go remontować, tylko przeprowadzę się do kolejnego.
    > a tamten wynajmie ktoś inny w stanie, w jakim go pozostawiłeś?

    Mało to ludzi mieskzających w walących się domach?

    >>Oczywiście dobra podstawowe będą kupowane (zresztą to są dobra
    >>odporne na kryzys), ale skłonność do wymiany pieniądza na towar
    >>jest niewielka.
    >
    > no właśnie, jak długo wytrzymasz w walącym się i niszczejącym domu?

    Spoko, ludzie tak pokoleniami żyją.

    > Czy jednak w końcu właściciel nie zechce go wyremontować, byś dalej
    > chciał wynajmować?

    Nie widziałem jeszcze żeby to tak działało. :)

    >>Przy hiperinflacji jest na odwrót - każdy biegnie od razu do sklepu,
    >>żeby wydać pieniądz zanim straci on na wartości, czyż nie?
    >
    > dokładnie tak. Albo przestaje tego pieniądza używać (przyjmować i
    > wydawać). (i chyba nie twierdzisz, że inflacja z tego powodu jest dobra? :-)

    *hiperinflacja*. Iflacja jest dobra (dla gospodarki), bo zamiast kumulować,
    inwestujesz. Choćby w głupie lokaty.

    >>Nie spadł. Podniósł się poziom życia, ale koszt życia nie spadł.
    >
    > oczywiście, że spadł.
    > Dziś też możesz nie mieć samochodu, chodzić pieszo, ubrania naprawiać,
    > mieszkać w maleńkim domku z byle czego (no, tutaj z dokładnością do
    > przepisów budowlanych).

    I wtedy spada Twój status społeczny.
    BTW. Twój status społeczny i poziom życia wzrośnie, czy spadnie,
    jeśli Twoją pensję zamiast z obecnej średniej krajowej zamienimy
    na średnią krajową sprzed 10 lat?

    > Oczywiście mało kto tak robi - wszak po to właśnie się rozwijamy, by
    > ŻYĆ, a nie wegetować.

    Więc koszt *życia* rośnie. Wegetacji spada.

    > Czy te 100 czy 200 lat temu średnio zarabiającego obywatela stać było
    > na kilkusetkilometrową podróż co roku, zamieszkanie przez parę tygodni
    > np. nad morzem? Kiedyś to był przywilej arystokracji, fabrykantów,
    > dyrektorów. Czy kiedyś stać było na to chłopa czy robotnika?

    Złe porównanie.
    Kiedyś najbiedniejszy chłop wydawał X% majątku by się wyżywić i utrzymać.
    Dzisiaj najbiedniejszy wydaje Y% majątku by się wyżywyć i utrzymać.
    Wg Ciebie owe X% jest dużo wyższe niż Y%.
    Ja o tym nie jestem przekonany.

    Owszem zestaw tego co było potrzebne kiedy, a co jest potrzebne teraz jest
    inny (np. teraz za niezbędne uznaje się TV, czy bieżącą wodę).

    >> I teraz wyobraż sobie, że towar traci na wartości bez badań i rozwoju
    >> (bo pieniądz drożeje). Jaką masz w tym momencie motywację, by w coś
    >> inwestować i się rozwijać *teraz*, skoro za rok będziesz mógł kupić
    >> więcej za to samo? I przełóż to na sytuację globalną.
    >
    > właśnie taką motywację, o jakiej piszesz: bo moja inwestycja straci na
    > wartości bez badań i rozwoju.

    Więc po co inwestować, skoro nic nie robiąc nie ponoszę ryzyka,
    a i tak nie zyskuję.

    > Pieniądz nie "drożeje" ot tak sobie, tylko właśnie wskutek tego
    > rozwoju.

    No ale mówimy właśnie o drożejącym pieniądzu "ot tak sobie"!
    Bo ludzie nie chcą towaru, tylko owe pieniądze! To jest deflacja.
    Towar tanieje bo nikt go nie chce, a nie bo się pojawił lepszy.

    --
    Wojciech Bańcer
    p...@p...pl

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1